moze moglabym sie w koncu wziąć w garść, namalować ten dlugo wyczekiwany obraz w moich ulubionych brazowych kolorach duszy, bo poki co mam puste oczy i plytki oddech/zyje mi sie dobrze, spokojnie, lepiej niz kiedykolwiek, ale mam tez zbyt duzo planow i zbyt dlugo musze na nie czekac/ czekanie rodzi bol glowy, spuchniete oczy i swiadomosc, ze ten listopad nie bedzie tak piekny jak sie tego spodziewalam- czekam, ale rece mam związane. sama sobie to zrobilam- dla lepszego, przyslowiowego, jutra. to jutro nadejdzie, chyba w grudniu; zebym rozkwitla chociaz na chwile na nowy rok