Witajcie ponownie!
Po kolejnej przerwie od pisania i focenia dla internetów znów jak bumerang wracam...
Co się zmieniło od początku kwietnia poza WIelkanocą?
Zdążyłam objechać pół Polski i zahaczyć o Czeskie rewiry.
Warsztaty PNH w Warszawie z Julią Opawska (instruktor 2* PNH) i spotkania ze statrymi znajomymi <3
W samym maju zrobiłam ponad 2 000 km tylko dlatego że uczelnia tak chciała :D
Spływ Morawicą był super :D a zajęcia ze specjalizacji instruktorskiej jeszcze lepsze !!!
Kolejne ponad 1000 km pobiłam dzięki objazdówce zwiedzając znane mi zakątki Polski. Jednak tym razem miałam możliwość je zaobserwować z punktu widzenia pilota wycieczek - ciekawe doświadczenie. W dodatku przygoda życia z tymi ludzmi <3 Lepszej ekipy na tamten czas nie mogłam sobie wymarzyć <3
Następnym przystankiem w moim życiorysie był licencjat. Oczywiście nerwy były i nutka ekscytacji przed obrona. W każdym razie było minęło i już jestem panią licencjat jakkolwiek słabo by to nie brzmiało ;D
Nowy "członek rodziny" - CARMEL.
Następnie czekała mnie podróż ze śląska na drugi koniec naszego pięknego kraju - Łeba. Tu wiele się zaczęło i wiele dalej się toczy. Konie, windsurfingi i ogrom innych ciekawych wspomnień. Przyjazd koleżanki z Erasmusa i ogólna cudowna atmosfera przy wolontariatach konnych. Moje klimaty. <3
W tym czasie jednocześnie rozgrywał się temat związany z aplikację na mgra. Dostałam się tam gdzie chciałam. Oczywiście nie wszędzie gdzie składałam papiery, ale najwyraźniej Bóg tak chciał, że jestem gdzie jestem. Dobrze mi z tym.
Z Łeby prosto na Olejnicę. Przemilczę połączenia kolejowe, niemniej dotarłam do celu po 17h podróży.
Było warto. Ekipa niesamowitych ludzi, możliwość nabrania doświadczenia w pracy instruktorskiej i nowe przyjaźnie, a to moim zdaniem najważniejsze. Niezmiernie się cieszę tym czasem, który wykorzystałam tak aktywnie i twórczo.
A tyle jeszcze przede mną!
Nie mogę się doczekać!!! <3
Bywajcie zdrowi
Z Bogiem