Trochę już czasu minęło, tyle się kurwa zmieniło, jedna rzecz nadal stoi w miejscu.
A nawet i się cofa.
Powoli starcza mi cierpliwości, ale przecież nie będę sobą, jeśli nie przestanę drążyć.
Syndrom Matki Teresy cześć.
To, co się ostatnio dzieje mnie aż przeraża.
Nawet to, że wreszcie się spięłam i zapierdalam na siłownię.
Zobaczymy jak będzie.
Aktualnie moim największym dramatem jest brak fajek, oraz to, że zajebiście chce mi się pić, ale nie mam jak iść do kuchni bo Mhok śpi, a na rano ma do pracy i nie chcę go budzić.
Pewnie jak będzie wstawał, to nadal będę koczować przy laptopie i grać w simsy.
Wstawanie o siedemnastej nie jest jednak dobre.
Ale co poradzić, skoro imprezą przywitaliśmy wschód słońca?
To był dziwny dzień.
A spacer ze Szczawna na moje Podzamcze zajebiście tanecznym krokiem był cudowny, muszę to kiedyś powtórzyć.
Z takim samem upojenia alkoholowego i papierosem odpalanym od drugiego.
Ale imprezę na balkonie mogłam sobie odpuścić.
No cóż, każdemu się zdarza.
Nie mogę się uwolnić od tej piosenki.
Tylko obserwowani przez użytkownika ogawa
mogą komentować na tym fotoblogu.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24