Czy jeśli mnie tu nie było, czy to oznacza, że było okej?
Nie wracam do tego co było. Dziś jest lepsze jutro.
Znalazłam inny sposób na doła niż pisanie tutaj. Stwierdziłam jednak, ze ostatn wpis na zakończenie się przyda. Jestem pewna, że nie wrócę tu już - nie mam takich problemów,z którymi bym sobie nie poradziła. Wiele się zmieniło.
Zmieniłam się ja. Moje podejście do życia, do siebie i do ludzi.
Nie biegnę za nikim, nie zatrzymuje, nie płacze.
Jesli ktoś był w naszym sercu to zawsze w nim pozostanie.
Dziś jestem tu z innym podejściem na życie, na swoje życie.
Dziś nie płacze nad rozlanym mlekiem, nad kłotniami, których w sumie nie mam ( dziwne, zawsze byłam w centrum kłótni, w centrum prowokowania, latania czy chociażby łez). Dziś wiem, że to nie było mi potrzebne. nawet jesli mówimy sobie, że kłótnie pokazują, że komuś zależy..
Chyba zalezy tym, którzy próbują to naprawić, a nie pogłębiać.
Nigdy nie zmienię wszystkiego w sobie. Nie chcę. Nie widzę potrzeby zmian, które miałyby zgubić mnie samą. Czasem warto dać cos więcej od siebie i wymagac węcej od siebie, ale nigdy nie zmieniajmy się dla ludzi, żeby im było łatwiej.
Słowo "przyjazn" stało się dla mnie czymś chyba pustym, czymś trochę obcym. Uważam, że same słowo nie jest nic warte dopóki nie stoją obok niego zachowania. Czy ja czuję się dobra przyjaciolka dla kogos? czy nazywam tak siebie wobec kogoś?
I czy kogoś tak nazywam dla siebie?
Dlaczego o przyjazni? A mianowicie dlatego, że przez te dwa lata, przez które mnie nie było chyba dojrzałam w pewnym stopniu do relacji. Tak mi się tylko zdaje, może oszukuję samą siebie- cięzko mi to stwierdzić.
Do dziś gryzie mnie sumienie z pewną ważną kwestią i zbieram się za to od bardzo dawna, ale dam z siebie wszystko i podziękuję osobie, która jako jedna z niewielu była przy mnie i tak naprawdę to dzięki niej równiez jestem tu gdzie jestem. Spróbuję naprawić to co może nie zepsułam, ale to co pozostanie zawsze Jej w pamięci.
Drugiej osobie nigdy się nie odwdzięcze za to ile dla mnie robi.. Jedyne co to mogę być, gdy Ona potrzebuje mnie.
Jest tyle małych, drobnych rzeczy wokół nas , których najcześciej nie dostrzegamy, albo zauważymy, gdy już jest za pózno. Ja nauczyłam się brac je od razu, bez analizowania.
Ostatnimi dniami moja równowaga trochę jest zaburzona, ale staram się o tym nie myślec, nie pogłębiać się w to. Powiedzmy, że żyje po prostu dalej,a co się stanie to się nie odstanie.
Kiedyś myślałam, ze ludzie sie nie zmieniaja. Że to my poznajemy ich tak naprawdę, ze oczywiście lepiej już nie będzie. Teraz uważam, że jeśli czegoś bardzo chcesz to to osiągniesz. czasem kosztem może samego siebie, może czegoś wokół Ciebie jednakże nigdy nie powiem już " Nigdy mi się nie uda." Jestem już teraz sama swoim motywatorem w tym co robię, jak żyje. Nie to głupota zapomnieć o kimś kto jest, gdy ma się słaby dzień. Jednak nie zawsze powinno się leciec z byle małym problemem do kogoś. Nie zdajemy sobie sprawy czasem jak większy od naszego problemu może mieć ta druga osoba.
Nauczyłam się słuchac innych, postarać pomóc mimo wszystko, być mimo. Czasem ta cena jest wyższa niż nam się wydaje, ale chyba czasem inaczej się nie da. Słuchanie siebie wzajemnie t bardzo ważna cecha. Nie tylko my mamy problemy, nie tylko nam się coś nie udaje. Czasem warto stanąć i być dla kogoś oparciem nawet takim jakim ktoś nie jest dla nas. Nie ze złością. Lepiej żyć ze świadomością, że daliśmy z siebie wszystko, że tak naprawdę nie można nam nic zarzucić , niż że zrobiliśmy komuś na złość, albo " jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie". owszem to nie jest szeroko otwarte na każda sytuację. nie pobiegnę za kimś kto nie biegł za mną nigdy. Nie możemy równiez zapomneć o sobie, o wartości samego siebie. Ostatni okres w życiu nie był wcale usłany różami. Wiele dni spędziło się na smutku, na samotnym smutku bo z czasem lepiej było już nikomu się nie tłumaczyć niż zaspokoić kogoś ciekawość. Nauczyłam się żyć bez ludzi tak naprawdę. Potrafię zając się sobą i jest mi dobrze z samym sobą.
Chyba najwięcej siły daje mi muzyka. Nigdy nie słuchałam jej dzień w dzień tak jak przez ostatnie miesiące. To ona dała mi siłe by być tu gdzie jestem. Przyczyniła się do tego.
czytając swojego starego fbl nie jest i wstyd za to co pisałam. Nie wstydze sie swoich uczuc, tego jak sie czulam wstyd mi za to, ze potrafilam sie uzalac nad soba zamiast wziac w garsc. Potrzebowalam jednak na to czasu i sily, a moze nawet odpowiednich osób, które pokazały mi jak żyć, żebym to ja była szczęśliwa. Znowu napisałam litanie.
Wiele spraw i sytuacji jest niewyjasnionych i mam tego swiadomosc, ale nie wiem czy kiedykolwiek je wyjasnie. Póki myślę racjonalnie (trzezwo) sadze,ze tak jest lepiej. czasem lepiej zamknac cos niedomykając niż zamknąć z hałasem. Niektóre bowiem rzeczy nigdy nie wroca na swoje miejsce i najpiekniejsze w tym wszystkim jest to,ze mówię to usmiechajac sie bo wiem, ze czeka mnie jutro ( dzis) nowy, lepszy dzien. Więcej optymizmu we mnie daje rowniez moc do pokonania drogi, ktora mnie czeka. Juz teraz czas walczyc o to co sie kocha, czasu nigdy nie nadrobimy, nie przywrocimy ale siedzac i myslac o nim wcale go nie zatrzymujemy.
Ja ide dalej, w swoje nowe zycie, a Ty?