Pewien stary,samotny czlowiek mocno modlil sie do Boga.
-"Panie,samotnosc rozdziera moje serce.Osoby ktore kocham sa gdzies po drugiej stronie czasu.Ja nadal pozostaje zawieszony w pustce.Juz nie mam dla kogo zyc.Wstaje co ranek,wypijam kubek kawy z mlekiem,zjadam kromke chleba z masle i marze o smierci.Daj mi ja...Potrzebuje jej.Tylko ona moze dac mi ten spokoj serca."
Czlowiek ten modlil sie codziennie przez 7 lat.Smierc jednak nie nadchodzila.Na poczatku osmego roku Bog przemowil do czlowieka.
-"Widzisz to miasto u podnoza Gory.Spraw aby wszyscy mieszkancy stali sie szczesliwi.Daj im milosc,radosc,daj im chwile niezapomniane,wspomnienia...A ja za to dam ci ukojenie."
Czlowiek ten nigdy nie wykonal swojego zadania.Pewnie zyje do dzis u podnoza Wielkiego Miasta...
Bo kazdy z nas ma jakies zadanie,jakis cel w zyciu.Kazdy z nas jest przeznaczony do bycia Kims;nawet najmniejszym.Kazdy z nas pozostawia slad na drodze ku doskonalosci.Nawet gdy tego celu nigdy nie osiagnie...