Stojac nad brzegiem rozpadliny Czlowiek zamyslil sie.Dzis obudzil sie z przeswiadczeniem,ze postara sie zrozumiec Stworce.Nie chcial sie nim stac,nie chcial czynic cudow,nie chcial nawet niesmiertelnosci.Chcial przez chwile zrozumiec emocje,ktore towarzysza Najwyzszemu w momencie kiedy spojrzy na dol,na ludzi z wielu kilometrow.
Znalazl najwyzsza gore na Swiecie.Dlugo sie po niej wspinal.Nie raz silny wiatr grzmial mu do ucha slowa:
-"Zejdz na dol.Zrozumiec Boga to poznac najwiekszy sekret.Zejdz,zejdz!"
Ale im blizej byl szczytu tym bardziej pragnal dostapic tajemnicy.Kazdy kamien usuwal mu sie spod nog i wykrzykiwal mu:
-"Odejdz precz.Nikt nie zrozumie Boga oprocz niego samego.Spadnij glupcze"
Ale on sie nie bal.Zdobycie tajemnicy stalo sie jego przeklenstwem.
Po miesiacu wspinaczki,glodny,zmarzniety,z poobdzieranymi dlonmi i stopami stanal na samym wierzcholku Gory.Wszystko przyslaniala mgla.Jakby przyroda zawstydzila sie swej postaci.
Kolo poludnia chmury sie rozstapily ukazujac widnokrag tak piekny,ze Czlowiekowi wyrwalo sie z ust glosne AHH.I wtedy sie potknal i pchniety niewidzialna sila polecial w dol.Jednak nie zakrzyczal ze strachu;caly czas mial przed oczami widok.Przepych stworzony reka jubilera ktory tworzy dla pasji.Znal juz tajemnice....
Kazdy z nas jest Czlowiekiem,szukajacym rozwiazania.I kazdy je kiedys znajdzie.Kto wie moze tajemnica jest obok nas.Usmiecha sie i wyciaga reke,ale my jeszcze nie jestesmy gotowi na nia.Musimy sie wspiac wyzej...