Do małego powiatowego szpitala przyszedł pewnego dnia praktykant.Lekarz prowadzący praktyki pokazał mu wszystkich pacjentów leżących na małej salce z niebieskimi zasłonkami.Pokazał mu też malutki pokoik na końcu korytarza,który wszyscy lekarze nazywali BRAMĄ po czym zabronił mu tam wchodzić.Na pytanie dlaczego lekarz odpowiedział,że wtedy straciłby sens bycia lekarzem.
Praktykant doglądał swoich pacjentów zawsze omijając pokoik na końcu korytarza.Nigdy nie zauważył aby ktokolwiek odwiedzał leżącego tam pacjenta.
Aż przyszedł nocny dyżur i szpital opustoszał.Tylko co jakiś czas korytarzami niczym cienie przelatywały pielęgniarki niosąc słowo lub leki na ból.Praktykant skorzystał z okazji i po cichu przedostał się w okolice pokoiku.Zapukał lecz odpowiedziała mu cisza...
Wszedł do środka.W końcu pokoju na starym,pordzewiałym łóżku leżał człowiek z długą siwą,zaniedbaną brodą i burzą białych jak mleko włosów podłączony do respiratora.Wydawało się że respirator przyspieszył tłoczenie życiodajnego powietrza w momencie wejścia lekarza.Tak jakby przeżywał na równi z starym człowiekiem te odwiedziny.Niebieskie jak niebo oczy spojrzały na wchodzącego a usta człowieka zadały pytanie:
-"Wierzysz we mnie?"
-"Czy ja wierzę w ciebie?A kim ty jesteś?"
-"Bogiem"......
Czasami się zastanawiam czy BÓG nie leży gdzieś zapomniany w jednej z prywatnych klinik albo w hospicjum dla nieuleczalnie chorych.Nie mogę go odnaleźć chociaż się staram...A może za mało się staram...