Czuję się rozdarta. Jakby były we mnie dwie różne osoby. Jedna to taka, ktora ma gdzieś dietę, je zwykłe posiłki, dużo, dużo ćwiczy. Jest fit, jest wysportowana, jest zdrowa, ma ekstra kondychę. Pała szczęściem na wszystkie strony, jest jej obojętne, czyw wadze są baterie. Za to druga to ta wiecznie smutna z byle powodu. Zakomplekcsiona, chora. Która na jedzenie patrzy z pogardą, a na swoje ciało z jeszcze większą. Ta która nie umie unieść kilku kilogramów w ręce z przemęczenia, ta której wiecznie kręci się w głowie.
Przez to robię dużo sprzeczych rzeczy. Raz głodówka, raz się opycham. Raz ćwiczenia, innym razem nie mam siły ustać na nogach, utrzymać głowy.
Dzisiaj NARESZCIE się wyśpię! Może jakoś odżyję i moja dwubiegunowość się skończy.
Później do południa biegać. Mam ochotę spocić się jak szczur. W końcu.
Może jakieś małe wyzwanko?