Powrót? nie..
Stojąc w ciemności samotnie, słyszałem tylko rzekę i własny płacz.. wszystko wydawało się tak trudne, że jedynym wyjściem byłoby jedno. Co dobre zawsze przelatywało gdzieś z daleka ode mnie i chociaż niektórym zdaje się, że wszystko jest na odpowiednim miejscu, to tak nie jest.
Smucić się? rozpaczać? że historia praktycznie się powtórzyła a ja byłem o krok od czegoś strasznego.
Nie odważyłem się.. samotność jest przekleństwem a chęć odebrania sobie tego co najcenniejsze - życia, jest rzeczą samolubną, lecz chyba gdzieś we mnie jest coś z samolubnego F.
Potrzebuję pomocy.