Zdjęcie: Zrobione tak dawno temu, że nawet najstarsi harcerze tego nie pamiętają, a co dopiero indianie lub górale. Tak naprawdę zrobione w Ostorwie w 2008 roku... Na bardzo fajnym obozie. Właśnie przeglądałam zdjęcia z tego oto obozu i doszłam do wniosku, że wiele się zmieniło od tego czasu. Chyba aż za wiele. Z resztą już pod pewnymi względami wtedy było dziwnie, ale to co jest obecnie to jakiś mega wałek.
Jest niedziela. Kolejny tydzień minął nie wiadomo kiedy. Ledwo się obejrze, a widzę zeszłą niedziele, a tu już prawie poniedziałek. Jeżeli chodzi o ostani poniedziałek to nie wiem co się wtedy działo, aż zajrzę do archiwum gg. WIem jedno, nie dało mi to za wiele, bo są tam dwie rozmowy na krzyż. Myślę - i wiem, że chyba nie było mnie w domu. NAstępnie był wtorek, ta sama sytuacja, z tym, że chyba byłam wtedy na ściance z Belką jeszcze. Idąc dalej była środa. Wtedy był na pewno trening, potem umówiłam się ze znajomymi. Wtedy chyba pisałam mega wyproacownaie z historii, więc to był na pewno bardo męczący dzień. Czwartek - na gg pokazałam się przed 22, czyli w domu też mnie raczje nie było, ale co się działo w czwartek?! Zbyt trudne pytanie, albo moja pamięć nie skupia się na tym co trzba. Piątek. Chyba jedyny dzień do którego jestem pewna. W piątek spałam chwile dłużej, bo nie miałam wykładu monograficznego. Potem szybkim tempem zleciały mi lekcje, zajęcia do matury z polskiego i do domu. spędzam ponad 10 godzin w samej szkole. A mówili, że 3 klasa będzie taka, ze prawie nic się w niej nie robi. A jednak... Wracam do domu i jeden wielki wałek. Robię obiad, wcinam go raz dwa, rysznic i spadam do MOA. Jest dobrze, jest z kim pogadac, jest co robić, ale w sobote o 10 musze już być w szkole. Przed 3 położyłam sie spać, a po 7 wstałam. Moje śniadanie to rybka z puszki popita sokiem ananasowym i zagryziona bułeczkami maślanymi. Busem do szkoły (te busy to dla Chińczyków robione...). I i i niezły wnerw. Na zajeciach z polskiego to samo co na przedostatnich, bo było dużo 'nowych'. Niewyspana, zmeczona wracam do domu, a przeicez na sobote am jeszcze tyle planów. Niestety z planów nici - jak padłam na wyrko to obudziłąm sie tylko raz ok 18 zjadłam obiad i oszłam spać dalej - wstałam dziś po 8. Wszystko co zaplanowane na sobote zrobiłam dziś i czas na wypoczynek. Właśnie dziś mogłam tak w 100% nic nie robić. I myślę, ze tego mi było potrzeba. TAk naprawde, na ten rok, zrezygnowałam z prawei wszystkiego, co mi 'pożerało' czas. Chciałam mieć go więcej dla znajomych, coś na nauke, a przedewszytkim dla siebie. Niestety coś w tym wszystkim jest nie tak. Cały czas coś robię, albo się angażuje i nie mam nic dla siebie. Chyba jednak jestem typem lenia któy musi mieć co robić. A może jednak nie jestem leniem? Jednak wszystcy tak uważają... Może niech Ci oi serdeczni 'przyjaciele' (no chyba tak powinnam ich nazwać - 'przyjaciele') pobawią się tak jak ja przez tydzień, to moze zejdą w końcu z ciągłymi pretensajmi. Jak trzeba pomóc to nie ma kto, ale jak skrytykowac to każdy chętny.
Myślę, że ludzie są jednak baaardzo beznadziejni. Sama jestem tylko człowiekiem. Nie mam żadnych nadzwyczajnych umiejętności. Chociaż chciałabym mieć taką, że jak ktoś gada od rzeczy to mu zabiorę glos, a wróci się sam delikwentowi jak zrozumie czemu mu go wzięłam ;)