Asterka.
w Galantówce było świetnie, zaczeliśmy od tereniku, bardzo symatycznie, spokojnie... aż miło:) Następnie lis szukany w lasku, pospacerowałyśmy z babą;-) i na boicho, lisek cienki, bo cienki, ale my go zgarnęłyśmy i puchar jest, hihi ;-) z babą sie zgrałyśmyi jakoś go tam dorwałyśmy:)
Później sprawnościówka, nie byo źle, ale zły nawyk Astry- po co kłusować przez drągi jak można je przegalopować? No tak...
Skoki? To była jakaś masakra, zupełnie nie radzilam sobie z nią, ona sama rtobiła wszystko za mnie... źle odmierzała, ale ani razu nie zrzucila... Tak się źle czułam, tylko jej przeszkadzałam... Trema? nie wiem, ale późneij Beata i Michał pomogli ;)
No, a później... ;x
hehe, nie pamiętam;d
flaszke za lisa postawiłam, dwa pucharki mam, więc... było co opijać:D
a no i zapomniałam, atmosfera była przecudowna ;)