Przejrzałam ostatnie notki i widzę jak chaotycznie zostały one napisane. Codziennie na głowie mam mnóstwo spraw, czasu mało, a wszystko to odbija się na blogu, który przecież prowadzę najlepiej jak mogę. Obiecuję poprawę, a i może będę dodawać notki częściej? No nie, tego akurat nie możecie być pewni, bo ze mną to różnie bywa, laptopa odpalam tylko kiedy naprawdę muszę albo mam na to ochotę. W pracy ostry zapiernicz i pewnie gdyby nie te święta to ludzie trochę opanowaliby emocje. Zdarzyła mi się klientka, która "zgubiła" dziecko i klient, który rzekomo zapomniał zapłacić za połowę towaru... Nie lubię takich sytuacji, ale gdy się zdarzają to cóż przestaję być miła. We wtorek i piątek brałam udział w konkursie na ułożenie lady i ciekawa jestem co z tego wyjdzie. Jeden już udało nam się wygrać, a trochę nie chce mi się wierzyć, że ten sam sklep wygra dwa razy z rzędu. Pożyjemy zobaczymy ;).
Dom na święta gotowy. Zostały mi małe porządki , ale to już takie małe drobnostki i sądzę, że ogarnę wszystko na czas. W tym roku jedziemy na Wigilię do teściowej, także tworzenie najważniejszej kolacji w roku od podstaw mnie ominie. Oczywiście, żeby zaraz nie było razem z mężem pomożemy w organizowaniu wieczerzy. Mamy zaplanowane danie, które ze sobą weźmiemy. A skoro jesteśmy przy świętach i tym podobnym to na zdjęciu macie nasz tegoroczny wypad do Wrocławia na Jarmark Bożonarodzeniowy. Samo zdjęcie nie było zrobione na rynku, bo tak naprawdę nie było gdzie go zrobić. Wiadomo- sobota więc tłumy ludzi, ale że aż takie!? Do połowy stoisk nie można było dość, a do drugiej połowy trzeba było się przeciskać. Pomimo tego zgiełku dopiero tam poczułam, że święta się zbliżają. Ten klimat jest nie do opisania. Światełka, kolędy i pyszny grzaniec (w tym roku nie udało się nam go wypić, ale następnym razem już nie odpuścimy). Towarzyszyła nam moja mama. Była na czymś takiem pierwszy raz i wyglądała na bardzo zadowoloną :*. Zjadłyśmy chrupiące gofry i w prezencie dostaliśmy od niej cudowną drewnianą zawieszkę z psim motywem :D. W drodze powrotnej wstąpiliśmy do mamy Kamila na pierniczki i kawkę, a już w naszym domu padliśmy wymęczeni całym dniem. Miło jest mieć takie coroczne tradycje, a taki jarmark jest naprawdę godny polecenia. Osobiście wolę te świąteczne niż np. letnie, gdzie nie ma nic ciekawego, a więcej jest stoisk z plastikowymi zabawkami. Każdemu kto jeszcze nie był na czymś takim- polecam, bo warto :*
A ja już dziś po pracy. Niby 12 godzin, a nawet nie zrobiłam wszystkiego co sobie zaplanowałam, bo czas tak szybko mi uciekał. W środę czekają nas zakupy, ale takie przyjemne, w między czasie kolejna randka- kino, a jakżeby inaczej <3. W końcu wychodzą nowe Star Wars i wypada obejrzeć ostatnią część serii :* Na razie czekam za Kamilem aż wstanie (chyba wytrzymam do 1 w nocy?) i muszę porządnie wymiziać Odyna, bo ciągle pakuje mi się na kolana i drepta po klawiaturze. Matki nie było cały dzień w domu to teraz musi otrzymać 100% mojej uwagi :P Szkoda tylko, że zdrowie coś nie takie. Gardło boli, nos zatkany... Jeszcze brakuje, żebym rozchorowała się na same święta...