Nie mogłam coś zebrać się z tą notką, chyba to przez to nagłe oziębienie. Późna jesień i zima zawsze działają na mnie niekorzystnie, ale co poradzić... Ostatni wpis wywołał tutaj prawdziwą lawinę, ale taką pozytywną. Przede wszystkim wielkie dzięki za zrozumienie <3. Za to, że okazaliście takie wsparcie, nie tylko w komentarzach ale i w wiadomościach, które mnożyły się z dnia na dzień. Nie chodziło mi tu o jakieś zwiększenie oglądalności, bo to akurat nie jest mi potrzebne ;). Wiem, że gdzieś tam siedzi przed laptopem osoba, która i tak powie albo napisze, że specjalnie napisałam o własnej tragedii. Ale mam takich ludzi gdzieś, życie nie zawsze jest usłane różami i w tęczowych barwach. Sporo osób podziękowało mi, za ten wpis, że powiedziałam (choć w skrócie) przez co przeszłam, jednocześnie uświadamiając innych, że te wydarzenia dzieją się każdego dnia i to u bliskich nam osób. I często właśnie nasze przyjaciółki, koleżanki, czy kobiety z rodziny przeżywają cichy dramat, bo przecież nie wypada mówić o starcie dziecka. To smutne, ale niestety prawdziwe. Dziękuję też za taką pozytywną energię, że poczułam się tutaj swobodnie, mimo iż temat był trudny. A właśnie jako że poprzednio naszło mnie na takie pisanie to trochę opowiem teraz co działo się u nas na przestrzeni jakiś... 2 tygodni? ;P
Za nami roczek oraz szóste urodziny chrześniaka męża :*. Impreza była całkiem spoko, jedzenia dużo, a najlepsza była mina Dawida, gdy rozpakował prezent od nas. Zrobił duże oczy i powiedział "właśnie na to zbierałem pieniążki, o tym marzyłem!". No i kto tu jest najlepszym wujem i ciocią? :D Co zabawne przez całym wydarzeniem zrobiłam sobie swój ulubiony make-up i nawet nie przypuszczałam, że kilka kobiet zwróci na niego uwagę. Szczególnie, że niektóre były pewne, że wcześniej odwiedziłam kosmetyczkę ^^. Chyba coś mi tam wychodzi z tego całego malowania, ale nie biorę tego jakoś na serio. W końcu udało się też nam wybrać na kinową randkę! Oczywiście film był z góry ustalony, a miejsca VIP jak zwykle zarezerwowane i tym sposobem obejrzeliśmy najnowszego "Jokera'. Powiem tak, z sali wyszliśmy z mężem podzieleni na dwa obozy. Kamil był filmem trochę rozczarowany, bo spodziewał się więcej akcji i pewnie jakiś wybuchów. Ja natomiast miałam oczy wielkie jak pięciozłotówki ;D. Pierwszy raz oglądałam taki film! Nie jest to lekka produkcja, klimat jest bardzo ciężki, wręcz przytłacza. Joker nie jest pozytywny bohaterem, ale czasami aż mu kibicowałam, gdy wszyscy się od niego odwrócili. Człowiek z depresją jest bardzo cichy, a ten film doskonale to ukazuje. Jako taką małą ciekawostkę powiem wam, że "Joker" zdobył Złotego Lwa na Festiwalu w Wenecji za najlepszy film. Co by nie siedzieć za dużo w domu, wybrałam się z mężem w pierwszą wspólną trasę i znaleźliśmy się prawie nad samym morzem. Teraz Kochany jest w górach (Zakopanem, tak ma dobrze! :0), a ja aż mu zazdroszczę! Obiecał prawdziwego oscypka także no :*. Zdjęcie które widzicie u góry, to także wspaniały czas z Nim <3. Wybraliśmy się do Żmigrodu na piękne jesienne zdjęcia, także mam materiał na bloga i to porządny.
A ja już po tygodniu popołudniówek, grafik na listopad piękny, po prostu piękny :). Nie dość, że mam dwa tygodnie urlopu, to jeszcze do pracy chodzę sobie tylko 9 dni. Żyć nie umierać ;*. Plany już się klarują i to jest super. Trochę rzeczy sobie zaplanować, a trochę na spontanie. W czwartek czeka mnie spacer na groby z mamą i weekend z moim Jedynym <3.
Inni zdjęcia: 1407 akcentovaAktualne zdjęcie dawstemoja śliczna patkigdmoja kicia patkigdja patkigdja patkigd:) dorcia2700Dzień kobiet szarooka9325... thevengefulone... thevengefulone