Moja kruszynka była w sobotę (31.01.2015) chrzczona . Z względu na Jej chorobę tzn. katar , tkliwe uszko i zainfekowana krtań w czasie mszy przebywaliśmy w zakrystii dla Jej bezpieczeństwa by nie miała styczności z większą ilością bakterii . Chrzest odbył się po mszy . Była bardzo dzielna . Jestem z Niej mega dumna :) Teraz już powoli dochodzi do siebie . Byliśmy na kontroli u Pani doktor i jest poprawa ale wciąż muszę aplikować Jej odpowiednie leki , nebulizować i nie wychodzić na spacer a tam takie cudne słońce . W badaniu nam wyszło , że ma początkową krzywicę i musieliśmy zmienić witaminki z D+K na D3 . Mam nadzieję , że to pomoże mojemu skarbowi .
Sytuacja w małżeństwie chyba po części opanowana . Nie wiem na jak długo poskutkowało to co mu powiedziałam ale mam nadzieję, że na jak najdłużej . Chociaż ... dalej czuję się jak praczka i sprzątaczka no ale chwała mu , że się więcej małą zajmuje . Teraz juz się nie boję mówić mu co mi sie nie podoba . Po prostu nie dbam o konsekwencje . Przestałam być szara myszką w domu . Też mam swoje zdanie przecież . Niemą nie jestem jeszcze . Czasami widzę jak to po Nim spływa , trudno . Ważne , że mu to powiedziałam i mam czyste sumienie . Takie tłumienie w sobie by mnie tylko dobijało .