Tak więc siema, siemeczka :*
Dzisiaj hmm.. Dzien jak codzien. Chociaz w sumie nie ;d Byłam w szpitalu, zdejmowaną szyne miałam :P Heh jak naprawde licza się znajomości to jakas masakra ;) No potem Jasło i ortodonta, lajtowo.
Więc w ciągu tygodnia (no troszke dłużej) dużo się działo ;p. Dzień po tamtej notce poszłam do Weroniki na noc, miłe sms-y, których wolałabym żeby nie było J rozmowy do późna, horror z Andrzejem ;P Fajnie fajnie. Nasptepny dzien. Wywrotka w domu i masakryczny ból ręki. No ale kręgle były zaplanowane więc trzeba było jechać. Małe rozczarowanie, nieważne. No i z Werka i Bastkiem czekanie na busa, mhm świetne ;D. Z Werką się polepszyło :* good ;P zmieniam zdanie, co do tamtej notki ;] nie jest aż tak źle. Piątek szpital i szyna na rączkę <3
jakoś dobrze też nie jest chyba.. mam coraz wieksze wątpliwości co do sensu mego bytu ;) po prostu te myśli mnie nękają heh. Ale przetrwam. Mama twierdzi że to ciężki okres w życiu po prostu .
Jutro powinnam.. A nieważne. Pojde do Kaśki na urodziny ;) jakoś to będzie.
jest mi bardzo smutno. Ale to nic. Radziłam sobie z gorszymi sytuacjami. Poradze sobie i tym razem. CHYBA.
Z moim nastrojem jest beznadziejnie. Ehm.. nawet nie chce mi się pisać tu. Dlatego też, władca pierścieni z Kuba i gites.
Cześć, czołem :)