Jak widać cała ludzka idealność zebrała się u Ani i świętowała bez konkretnego powodu. Pies zeżarł nam połowę zapasów mięsnych, a Marian trzy czwarte pozostałych:P
Maras natomiast podbił tysiące serc kolejnych kobiet ukazując swoje oblicze superbohatera skaczącego z wysokości dwóch(trzech?) stopni okryty obrusem w baloniki^^
Z tego co wiem to w innych częściach powiatu nie padało, ale jakoś u Ani było dosyć mokro. Coś jakby ktoś odkręcił węża ogrodowego... mmm... czyżby to dlatego wszyscy chodzili później w Ani ciuchach?
Marian i Adamo upili psa. I warczał później biedaczek na wszystkich.
Bombę miał jak nic.