Jak to się dzieje, że ktoś kto kiedyś był dla Ciebie wszystkim, kto zmienił całe Twoje życie, nauczył, że przeznaczenie jest jedno i nie da się go oszukać, mówił że ludzie sobie przeznaczeni, jakkolwiek by się nie starali i tak prędzej czy później będą razem..teraz jest gdzieś daleko z inną, a tą którą niby kocha, planuje z nią życie.. zostawił od tak to co było mówiąc że nie pamięta, że to zbyt dawno i że my nie mamy nic co wspólne( żadnych zainteresowań, wspomnień nic), czemu tak mówi? czemu kłamie? czemu mi to robi? przecież większość i mojego i jego życia to rzeczy nam wspólne, muzyka, instrumenty, zainteresowania, wiele wspólnych wspomnień...czemu to ona ma zajmować moje miejsce w jego ramionach? czemu? skoro ona nie ma nic takiego co jest ,,nasze''? czemu tak ma być?
dać sobie spokój i żyć ,,swoim życiem'' ze ,,swoim partnerem'' próbować założyć rodzinę, dom i być z tym wszystkim nieszczęśliwym? No bo przecież przeznaczenia nie da się oszukać...tak mówił, w to wierzył oddając mi swoje serce wtedy klękając przede mną, obiecując że to ja będę nosiła jego nazwisko, żę to on będzie przy mnie do końca życia, że będzie bronił.....ale go nie ma....
Co zrobić? Nie wiem... pomęczę się na razie tak jak jest dalej... może z czasem życie samo przyniesie albo szczęście albo ostateczny ból i zapomnienie na zawsze... mimo że tego drugiego bym nie chciała...
Czas pokażę....czas tak szybki a za razem wolny... czas...tak... trzeba czekać...pocierpieć...
Im więcej ciespienia teraz tym więcej szczęścia później...yin i yang... tak..
Papa..