Sylwester? Mimo małego faila o północy było wy-je-ba-nie. Dziki dens, świrowanie, komplementy, rozmowy. Akcja z pudłem, Bieberem, poznawanie ludzi, spoko. A na koncu? Jak widać na załączonym obrazku maxymalny zgon. Nikt nie miał siły się podnieść. Posprzątane, przenieśli sie do bufetu. Schody i ciągłe "czuję się jak żul" w moim wykonaniu. Poprostu Was Kocham, mysiepysie. Jesteśmy żywym dowodem, że bez picia też jest zajebiście ;D
'Cześć, te jestem emo'
o_____O