Zaczynam od początku. Tag. Wtorek. Piętnasta zero dziewięć. Mam 20 minut na napisanie notki. To dla mnie zdecydowanie zbyt mało czasu. Nie mogę się skupić. Lena biega, gada, czegoś ode mnie chce. Nie wiem czego. Nie słucham. Okej. Dzień...? Zwykły. Tak bardzo kocham ziomów z mej klasy, że mogę nawet powiedzieć - całkiem spoko. Każda przerwa z Hubertem, Marysią i sporadycznie także z innymi. To miłe, że jest tam tyle wspaniałych osób. Ale ja nie o tym przecież. Jako, że nie było mnie tutaj dość sporo czasu... źle... byłam tu codziennie. W ukryciu. Wracając. Jako, że dawno tutaj nie pisałam, nie dodawałam notek, pochwalę się, że udało mi się poprawić chemiczne zagrożenie. Było to moje pierwsze i jedyne zagrożenie w całej mej naukowej karierze.To wspaniałe! Muszę na następny semestr nieźle przycisnąć, by mieć 3 z tego szatańskiego przedmiotu. I z fizyki. Ale z tym pójdzie łatwiej. Bo tak. Zostaje jeszcze matma, ale nad poprawą tego nawet nie myślę. I nie marzę. Nie ma szans. Hoho. Liczę jeszcze na poprawę choćby o jedną ocenę w górę z każdego przedmiotu, aczkolwiek jeśli wypędzę lenia z własnej dupy i zabiorę się za robienie chociażby tego niezbędnego minimum w domu jakim jest odrabianie prac domowych, to jest to także do zrobienia. Wierzę w siebie. Dam radę. Dosyć o szkole. Fu. Bożeboże, ostatnie dziesięć minut. Nie zdążę napisać tutaj tego wszystkiego, co planowałam. Speed. Zdjęcię, które dodaje wraz z tą notką zostało ukradzione z mojego tumblra (www.nonmifidodite.tumblr.com). Wiellbię je. Ubóstwiam. Nieważne. To tak tylko na marginesie. I nie, nie namawiam, byście tam wchodzili. Ktokolwiek, kogokolwiek. Powoli ucieka mi czas. Przez presję nie mogę się skupić i gubię we własnych myślach. Oh. Co dalej, co dalej? Dalej nie będzie już nic. I nie, nie życzcie mi miłego dnia. Nie będzie miły, gdyż za parę chwil czeka mnie wizyta u znienawidzonego lekarza. God, boję się. Dziękuję za uwagę, do widzenia. I oficjalnie gratuluję Monsterowi. Ona wie czego. Jestem z Ciebie dumna.
EDIT.
Mogę jeszcze dopisać. Jeszcze chwila została. Dzwoniła mama, spóźni się. Już wiem co. Wiecie... parę dni temu byłam w kinie. Na tak bardzo wychwalanym, reklamowanym wszędzie gdzie się da filmie. "Baby blues". No cóż. Mogę śmiało stwierdzić, że tak żenującego filmu, czy nawet komedii nie widziałam. Zdania są podzielone. Nikomu swojego oczywiście nie narzucam, aczkolwiek jeżeli bawi kogoś śmierć dziecka, po wcześniejszym włożeniu go przez nastoletnią matkę do torby i pozostawieniu go w dworcowej szafce, zamkniętej na klucz, to gratuluję. Na prawdę. Chyba, że spojrzeć na to z innej strony. Może to była pewnego rodzaju metafora? Przenośnia? Ale czy takie rzeczy się zdarzają? Pewnie tak. Na pewno nie często, ale pewnie gdzieś, kiedyś, jakoś tak. No cóż. Sama już nie wiem 'co autor miał na myśli'. Może tak. Bilet drogi nie był, także jeśli ktoś jest ciekawy niech pójdzie. Może akurat mu się spodoba i zrozumie idee tego filmu bardziej niż ja. Dziwne, ale podczas oglądania czułam zapach perfum głównej bohaterki, który idealnie do niej pasował. Tak, to było dziwne. Whatever. To wszystko. Mary, kochnie, życzę Ci dziś powodzenia. Wiesz dlaczego. I całuj mnie w nos jak najczęściej. Bo to fajne. Tag.:c
Inni zdjęcia: ... thevengefulone... thevengefulone... maxima24... maxima24... thevengefulone... maxima24... thevengefulone(*) itaaanPo drugiej stronie andrzej73łapka lilina