Jak wirus wtopiłeś się w moją krew.
Odporny na antybiotyk.
I pośród szumu zmarzniętych drzew,
Wciąż czuję Twój ciepły dotyk.
Wyganiam Cię codzień od nowa,
Wynoszę ubrania i buty
Nie mogę sobie darować,
Organizm mam Tobą zatruty.
Próbuję to wszystko zostawić,
Drzwi zamknąć, zapomnieć, nie wracać.
Starając się nie udławić
Zaczynam się w sobie zatracać.
Wypluwam słowa do wiadra
Pełnego pustych obietnic
Udało mi się ze sobą zabrać
Okna by trochę wywietrzyć.