ah te święta. przyjebałam nie całe 2kg. fuck, ale wiedziałam, że tak będzie. serio dużo jadłam, a najwięcej SŁODYCZY. no zjebałam po całości, ale dobra, to były święta :P
wiecie, chyba napołykałam trochę nie takich tabletek, bo czuje się jakbym była najebana. mam taką cieęężką głowę.. nie ogarniam literek, więc notka też taka byle jaka wyjdzie. jest chyba coraz to gorzej, zaczynam się bać.
w ostatnim czasie praktycznie nie śpię. osatniej nocy stykneło jakieś 3,5godziny.
niiie, nie będę was dzisiaj zadręczała moimi refkleksjami. nie mam ochoty.
trening?
10km wody ciągłej, technicznej - czyli uff, spociłam się.
+ siłownia.. tu już mniej zmęczenia xd.
bilans?
kilka małych pierniczków, dwie delicje tofii milki, ktore Karolina mi wjebała do ryja (one wszystkie chcą, żebym wyglądała jak pasztet! gorzej niż wyglądam..), zrobiłam sobie kisiel o smaku różowego frugo, ale mi nie zasmakował ;/ ble, więc zjadłam pół łyżeczki i zostawiłam. później tata dał mi 8 pierożków nadziewanych grzybami, no i na koniec pod wieczór jak na złość poszłam do swojego drugiego pokoju. na stole stały cukierki - mini batoniki snickers, mars, baunty, twix i te sprawy i no krzyczały do mnie 'weeeeeeź nas, weeź nas'. nie umiałam odmówić - zjadłam chyba 6 takich.
MUSZĘ SIĘ W KOŃCU OGARNĄĆ! jak ja wyglądamm..
przypominam
waga 61,9kg przy wzroście 173cm.
macie już plany na sylwestra? *: