Ostatni wpis skończyłam zdaniem: padam ze zmęczenia. Ten wpis rozpocznę w ten sam sposób: padam ze zmęczenia. Jednak jest to ten rodzaj zmęczenia, który w sumie sprawia mi przyjemność, bo wynika z zaangażowania, dobrej organizacji czasu i wystrzegania się marnotrawstwa. Chociaż nie pogardziłabym kilkoma wolnymi godzinami w tygodniu, ale o tym mogę co najwyżej pomarzyć, szczególnie gdy patrzę na kalendarz i przewiduję następne dni, wyliczam w myślach sprawy, które muszę załatwić, ale o tym następnym razem... Póki co muszę się wykąpać i wyspać, gdyż jutrzejszy dzień będzie dość wyczerpujący - najpierw praca, potem szkolenie, a na zakończenie dnia impreza firmowa!
Piątek i sobota = praca, ale nie tylko, w końcu mamy ostatki, prawda?
MNIEJ NIŻ 30 DNI. <3