Filon. Mój czarny książe. Jedyny facet, którego jestem w stanie teraz pokochać.
Z cierpliwością wysłuchuje wszystkiego co mam mu do powiedzenia.
Nie obraża się gdy nazwe go grubasem, albo kastratem.
Co noc przychodzi do mojego łóżka by ogrzać moję stopy.
Nie wkurza się gdy przypadkiem kopnę go przez sen.
Rano gdy się obudzę, on już patrzy na mnie swoim maślanym wzrokiem, a gdy zaczynam go miziać, ten załącza swoje mruczando.
Potem idzię ze mną do toalety i czeka aż się załatwie, aby potem ponownie podomagać się o poranną dawkę pieszczot.
Zawsze słucha kiedy każę mu zejść z szafy, gdzie często zapędza się po nie swoje chrupki.
A gdy zejdzie domaga się żeby go pogłaskać, gdyż nauczył się, że zostanię nagrodzony kiedy wykona polecenie.
Nie marudzi, nie narzeka, nie ugryzie. Poprostu ideał.
Na swój koci sposób okazuję mi miłość, za każdym razem gdy go miziam, kiedy się z nim witam i gdy go wołam, a nawet gdy ćwiczę z nim zapasy na dywanie