Czuję, że to mój rok.
Jeśli chodzi o wyjazdy, co prawda rezygnuje z Pragi w marcu ale za to zyskałam Katowice i być może Bośnię i Hercegowinę. A jeszcze nie wzięłam się na poważnie za koncerty, plus jest dopiero luty.
Zmieniam się, fizycznie i psychicznie. Co do fizycznych zmian, to będzie widać na bieżąco. A psychicznie zaczęłam po tak długim czasie radzić sobie sama ze sobą, podejmować spokojnie decyzje i szanować siebie i swój własny czas. Stało się to, o czym od dawna marzyłam. Jestem swoją przyjaciółką, a nie wrogiem.
Robiłam ostatnio badania i jeszcze kilka ich przede mną, ale na spokojnie. Wreszcie niczego nie odkładam, nie zmuszam się.
I co najważniejsze, w życiu otaczają mnie sami właściwi ludzie. Martwimy się o siebie, troszczymy, dbamy. Najlepsi przyjaciele, rodzina, i mój gamoń kochany. Nie ma ich zbyt dużo co prawda, ale wolę garstkę prawdziwych przyjaciół, niż tabun udawania, sekretów, okłamywania i wiecznego złego samopoczucia.
Tak, to jest mój rok.