Ten weekend do spokojnych nie należał. Raczej do takich, co się w gardło dużo alkoholu leje. A następnego dnia leży, łapie gastro i ogląda masowo seriale albo czyta książki. I tak właśnie było. Powinnam pisać licencjat, powinnam robić ważne rzeczy. Ale ostatnio jestem z tymi obowiązkami jakaś spokojna. Powoli załatwiam wszystko co mi potrzebne, jakoś bardzo się tym nie stresuje.
Podjęłam pewne decyzje ostatnio i jestem z nich zadowolona. Wiązało się to oczywiście z pożegnaniem się z częścią osób i rzeczy, ale tak jest teraz lepiej. Nie bywam już tak... smutna.
I cieszę się, że mam z kim leżeć i nic nie robić.
Przy kim czuję się bezpieczna i czuję się swobodnie.
Myślałam, że to, że mam tak świetnych przyjaciół, to wszystko co dostanę od życia. Że wyczerpałam limit.
Cieszę się, że się myliłam.