Zbieg okoliczności...
Można by powiedzieć, że to przez niego jestem jaka jestem...
Przez zbieg okoliczności wysłano mnie na eliminacje do Dortmunu...
Pojechałam pierwszy raz do Dortmundu...
Poznałam Gepardo-Fokę ( ;) ), Krokodylka i Żółwika...
Przez nich zaczęłam regularnie trenować...
Pojechałam na pierwszy obóz...
Poznałam ich bliżej oraz wielu innych...
Przez pierwsze trzy/cztery lata na treningi chodziło sie po to, zeby ich zobaczyć...
Ale potem, po rozmowie z pewną osobą, to się zmieniło...
Pokochałam to, uzależniłam od tego własne życie...
Pojechaliśmy do Spały (niby obóz dla najlepszych, a mnie wzieli)...
Po tym tygodniu z ludźmi, którzy naprawdę to kochali zmieniłam się...
Byłam inną osobą...
Więzi się zacieśniły i wciąż robiliśmy to co kochaliśmy...
Ale rok temu coś pękło...
Z łańcucha osób pozostała garstka pojedynczych odniw...
Znów zmieniłam...
Ale w te wakacje...
Znów zarządził przypadek...
Przypadkiem pojechała z nami grupa osób z Łazisk...
Okazali się oni wspaniali...
Niesamowite dziewczyny i genialni faceci (zdjęcie)...
To po tych wakacjach nastąpiła kolejna zmiana...
Bo przebywając z takimi ludźmi przez 24 godziny na dobę nie można się nie zmienić...
Ale ta zmiana wyszła na dobre...
Przynajmniej mi...
Bo teraz, z obecnym podejściem...
Jest jakoś tak... Łatwiej...
Nie wiem czy to zbieg okoliczności, czy tam u góry ktoś tak chciał...
Jedno jest pewne, dziękuję, że stało się coś takiego.