http://www.youtube.com/watch?v=AtKZKl7Bgu0
Rozdział 8.
Ann:
Po powrocie do domu od razu położyłam się do łóżka. Nie zdążyłam nawet opowiedzieć Weronice o tym cudownym dniu. Obudziłam się ok. 3.00 w nocy, a raczej obudziły mnie nudności. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę, po czym poszłam po koc i okryłam się nim. Wyciągając kubek z szafki niechcący wypuściłam go z rąk, zbił się. Po chwili do kuchni przybiegła Wera.
-Co ty wyprawiasz? Wiesz, która jest godzina? Przestraszyłam się. powiedziała zaspanym głosem.
-Przepraszam, nie chciałam. Strasznie źle się czuję. Chyba będę wymiotować. powiedziałam i przykucnęłam, opierając się plecami o lodówkę.
-Piłaś? zapytała.
-Nie. Chyba zaszkodziły mi krewetki. odpowiedziałam patrząc w podłogę.
-Zrobię Ci herbatę. Idź do łazienki. powiedziała, sprzątając kawałki mojego ulubionego kubka. Posłuchałam przyjaciółki i udałam się do łazienki. Czułam się okropnie, a do tego byłam tak bardzo zmęczona. Po męczącym dniu nie mogłam się nawet spokojnie wyspać. Było mi bardzo słabo. Chwilę później zwymiotowałam.
-Chodź, masz herbatę w pokoju. usłyszałam głos Weroniki. Z trudem podniosłam się z podłogi i usiadłam na łóżku.
-Może pojedziemy na pogotowie? Bardzo źle się czujesz? zapytała troskliwie.
-Nie, zaraz mi przejdzie. odpowiedziałam sięgając po herbatę.
-Nie wydaje mi się, żeby zaszkodził ci obiad. Przecież jadłaś go w południe. Miałabyś już wcześniej jakieś objawy. Może rzeczywiście powinnyśmy pojechać&
-Przestań. Może to tylko..zamiana klimatu. Tak to na pewno to. Nie przejmuj się mną, idź spać. powiedziałam, sztucznie się uśmiechając.
-A może ty& - zaczęła.
-Nawet o tym nie myśl. Nie mam teraz siły na rozmowę. Położę się. powiedziałam, odstawiając pusty już kubek. Weronika tylko pokiwała głową i wyszła z pokoju. Położyłam się do łóżka i zasnęłam.
***
Pare godzin później:
Neymar:
Mój budzik zadzwonił o 9.00. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Dzisiaj będzie dobry dzień :) przeczytałem. Najwidoczniej ktoś bawił się moim telefonem i najwidoczniej tym kimś była Ann. Uśmiechnąłem się na samą myśl o niej. Wpadłem na świetny pomysł. Skoro ona zrobiła mi niespodziankę odwdzięczę się. Szybko się umyłem, ubrałem i ułożyłem włosy, po czym wsiadłem w auto i pojechałem do najbliższej kwiaciarni. Kupiłem ogromny bukiet róż i pojechałem do Ani. Po kilku minutach byłem na miejscu. Zapukałem do drzwi. Po chwili zjawiła się w nich Ann.
-Cześć. przywitałem się z uśmiechem, wychylając się zza wielkiego bukietu kwiatów.
-Cześć. odpowiedziała cichym głosem. Spojrzałem na nią. Jej włosy nie były ułożone tak idealnie jak zawsze, ubrana była w zwykłą białą koszulkę i wytarte, jeansowe szorty. Była rozmazana. Płakała. Mimo wszystko wyglądała pięknie, jednak jej widok spowodował, że z mojej twarzy zniknął uśmiech.
-Co się stało? zapytałem przestraszony, zupełnie zapominając o bukiecie, który przecież miałem wręczyć.
-Wejdź, proszę. powiedziała.
-Mów szybko. Co się stało? domagałem się szybkiej odpowiedzi. Ann rozpłakała się i wtuliła się w moje ramię. Przytuliłem ją mocno i gładziłem jej włosy.
-Neymar& ja.. ja jestem w ciąży.
Przepraszam Was bardzo.
To chyba jeden z najbardziej nieudanych rozdziałów.