to juz tyle czasu...
dokładnie miesiąc...
od miesiąca nie ma Nas.
nie ma Jego dla mnie.
nie ma jego wzroku
nie ma jego zapachu
nie ma jego głosu
miałam sen. tak wyraźny jak nigdy przedtem.
to właśnie dziś. nieprzeidealizowany sen.
sen, który swoja rzeczywistością raził.
ale nie na tyle, żeby chcieć się z niego budzić.
czułam nawet dreszcze.
juz nie czekam na odzew. juz nie mam nadziei na powrót.
oszukuję się, że zrozumie, że będzie załował.
jest z nią szczęśliwy ? pewnie tak...
a ja wciąż kocham, z dnia na dzień bardziej i bardziej.
łzy parzą, parzą, parzą.
kocham...
teraz wiem, o ile za duzo powiedziałam.
mogłam odwrócić się, uciec.
a ja ? próbowałam, błagałam...
bez szacunku do samej siebie.
ale czy jest tu na to miejsce?
nie.
oddałabym wszystko,
żeby cofnąć się do października.
był On, była Niwa, było szczeście.
nie potrafię. nie potrafię zapomnieć.
tak strasznie tęsknie za jego oczami.
tymi mówiącymi KOCHAM CIĘ.
za jeden dzień oddałabym tydzień życia.
tylko jeden dzień.
żeby usta wyschły,
żeby ramiona sie splotły...
żeby znów usłyszeć te dwa słowa...
żeby znów zobaczyć ten wzrok.