Wiem... to zdjęcie jest nieduane.
Ale nie wszyscy skupiają się na sensownością zdjęć.
Dla mnie to zdjęcie jest ważne - ma już 2,5 roku.
Pierwsze wakacje z Niwą.
Najszczęśliwsze wakacje w moim życiu.
J.a. i N.i.w.a. taplające się w stawie państwa Z.
Taaak... to jestem ja... nie od zawsze byłam takim grubasem, jak teraz:P
A i Niwie przybyło troszkę niechcianego ''brzuszka'' od tamtej pory...
Wtedy była ze mnie mała dziewczynka, nic nie wiedząca o życiu.
Chociaż wydawało jej się, że tyle wie, nie wiedziała nic...
Zapragnęła mieć konika, dostała Go... była najszczęśliwszą...
Wystarczyło jej poprzytulać się, powozić tyłek po lesie...
Potem... potoczyło się, jak się potoczyło.
Czasem lepiej jest nie wiedzieć wielu rzeczy...
Nie mieć ambicji, wygórowanych marzeń, budujących celów
i wiary w sukces, który mimo starań - nie przydaży się - pewnie nigdy.
A jego nie isnienienie po dordze pozbawia szczęścia...
***
Teraz nadal jest małą dziewczynką,
która w obliczu coraz dłuższego łańcuszka kłopotów,
tchórzy i woli zamknąć się przed światem, który jest przecież taaki zły.
Myśli, że skoro cierpliwie przeczeka - wszystko ułoży się, jak kiedyś.
Z biegiem czasu dostrzega i wreszcie dopuszcza do siebie myśl,
że tym razem się nie uda. Że tym razem trzeba zakasać rękawy.
Byc może nie daje po sobie tego poznać, ale wcale nie chce się poddać, odpuścić.
Stara się trzymać w kupie, ale klej puszcza...
zaciska zęby, ale po chwili zaczyna brakować sił.
Wszyscy wyciągają do niej (nawet nie jedną, ale dwie) ręce
chociaż zapewne sobie na to nie zasłużyła... no bo czym?
Przesiąknięta zapachem kuracji czosnkowych...
Zostaje jej wtulać się w poduszkę i gryźć z gorączką.
Ma co chciała, w końcu wolała się rozchorować...
Ale chyba nie wiedziała, co mówi.
Bo... bezczynne siedzenie w 4 ścianach jest najgorszym z wyjść,
a tylko to jej niestety zostało... przynajmniej przez kolejną dobę, doby...
Wolałaby pewnie lecieć zdyszana z plecakiem pełnym książek na pks.
Wcierać zbawienną fioletową substancję stanu ciekłego w Jej sierść...
I czuć ulgę przynamniej na polu poczucia winy, za swoje nic-nie-robienie...
Teraz czuje potrzebę ściągnięcia klawiatury z opatulonych w kołdrę kolan...
dlatego kończy ten kolejny, bezsensowny monolog.
Posłucha jeszcze kilku drogich nutek... i zaśnie razem z przyjaciółką, panią G.
Zdaję sobie sprawę z tego, że być może moje notki bywają niezrozumiałe.
Żeby do końca stały się jasne, najpierw potrzeba biletu do mojego złego świata.
A ten w 100% otrzymali tylko nieliczni.
Niedoczekanie... niech tylko plus odblokuje mi konto... poświęcę swoją 1/2 treningu:P
Zabraknie wścibiania złośliwych nosów w MOJE i tylko moje życie,
do którego nie macie prawda się pchać...!