KAFEJKA
(2 lutego 2008r.)
Człowiek czasem potrafi podporządkować wszystkie szczegóły swojej teorii... i jest jej coraz to bardziej pewny... ułoży całą rozległą historyjkę składającą się z - bardzo nieznacznie, jak mu się wydaje - ponaciąganych w odpowiednią stronę drobiazgów. Kiedy analizuje sytuacje i szuka rozwiązania, przyczyn, wyjść czy czegokolwiek (zależy od danego przykładu) zawsze jest któraś strona, po której wolałby stanąć. Zadziwiające jest, jak potrafi podporządkować wszystkie fakty pod tą swoją teorię. Włącza dodatkowo autosugestię, która czasem jest w stanie do tego stopnia oszukać podświadomość, że człowiek wierzy w fakty, które tak naprawdę nie miały miejsca. W pewnej chwili w jego głowie buduje się wielki, nie do opanowania mętlik, za którego przyczyną człowiek na własne życzenie robi sobie psychologiczne pranie mózgu. w pewnym momencie sam przestaje zdawać sobie sprawę, co się jemu wydaje, a co wie na pewno... jest przekonany tylko co do jednego - jego teoria jest słuszna. Całym sercem, całą podświadomością chciałby, żeby było tak, a nie inaczej. I dopasowuje wszystko tak, aby pasowało jak ulał do jego historyjki. Każdy szczegół to jak mały puzzelek, który tworzy piękną, dopracowaną całość, na jaką składa się rozwiązanie, przyczyna, wyjście danej sytuacji, które tak bardzo pragnie powołać do istnienia. Obiecuję, że będę ze wszystkich sił starała się nie oszukiwać samej siebie i dążyć do tego, ażeby każdą sytuację rozpatrywać z nieoszukanym obiektywizmem. Koniec ze złudnymi nadziejami, koniec z tlącą się wiarą w to, że wszystko będzie dobrze. Koniec z wybieraniem ''prawdy'' która najbardziej pasuje, która jest najłatwiejsza, najprzyjemniejsza do zaakceptowania. Koniec z wybieraniem ''prawdy'', w która chce się uwierzyć. Z całym sił będę starała się walczyć z za bardzo rozwiniętą autosugestią i towarzyszącą jej w zestawie naiwnością... to wszystko prowadzi jedynie do rozczarowań. Nie warto pragnąć naprawiać życia pod siebie, bo choćbyśmy niewiadomo jak tego chcieli... rzeczywistości nie da się nagiąć... nawet wiarą. Nie może zawsze być prosto... i choć życie nadzieją jest biletem ulgowym, to jest to ulga jedynie tymczasowa, po której przychodzi czas, na odpracowanie jej... a odpracowaniem tym jest właśnie r.o.z.c.z.a.r.o.w.a.n.i.e., które nabija dużo większego guza, niż upadek z rozpędzonego mustanga na zbitą, zmarzniętą ziemię.
Ktoś chyba zapomniał, że Internet jest dostępny dla wszystkich... I czasem watro uważać na to, co się jak i gdzie pisze... Przykre jest jedynie to, że uważa mnie za tak mało inteligentną dziewczynę, która nie będzie godzinami analizowała jego słów i nigdy się nie domyśli... a potem nie znajdzie dowodów potwierdzających tę tezę... w sumie podanych przez niego, jak na tacy... z jednej strony się cieszę, że przynamniej teraz znam 'prawdziwą prawdę', jestem jej pewna, nie muszę gdybać i rozmyślać nad tamta sytuacją, ale z drugiej strony jestem na siebie potwornie zła... bo, gdybym się nie dowiedziała... może dalej ślepo wierzyłabym w ten łańcuszek poobalanych argumentów... które wyglądały na idiotyczne od jakiej by strony nie patrzeć, ale mimo wszystko chciało się w nie wierzyć... chciałam. I nawet się udawało. Bo chyba nie ma rzeczy, której człowiek nie potrafiłby sobie wmówić... Tymbardziej jeśli chodzi o fakty, które powodują, że łatwiej przyjąć rzeczywistość. Nigdy nie zwątpię w swoje przeczucie, obiecuję. Obiecuję sobie - nigdy więcej. Boli mnie jedynie to, że nie usłyszałam prawdy. Na wszystko inne zostałam znieczulona. Może to miała być 'szlachetność'?
Wyrzucam z siebie to, co mi nie potrzebne. Piszę dla siebie i Tych.