Niwa, która potrafi latać... :D
Taak, tak... przypatrzcie się!
Widzieliście kiedyś kłusa z 4-ma nogami nad ziemią?
Trzeba być ambitniachą :D
Tak się właśnie kończy kuracja meszowo-owsiana...
Koń, który ma za dużo w zadku...
nie potrafi ze stoickim spokojem PRZEJŚĆ przez drążki...
Oczywiście... NIWA & MÓJ MĄŻ - EMI :*
Niwa ma bubu w kopycie... stąd od wczoraj ma fajrant...
A miało być tak pięknie... miałyśmy mieć trening na plastiku,
a tu niespodzianka... Włochato-łysy mustang z dzikiej Dupy (mam na myśli Lisi Ogon)
zapewne czerpie wielką satysfakcję z tegóż faktu...
A ja mogę się cieszyć jedynie z tego, że pogodę mamy typowo 'pod psem'...
Ciągle pada.. tirurururururuuuuu xD
Ale w zamian za niedyspozycję Niwy,
trening miałam na najcudowniejszym, najwspanialszym, najpiękniejszym...
(taki mały podliz, ażeby nie spędzić nocy na balkonie xD xD xD)
koniu pod Słońcem - tj. Bosmanie...
A wycisku nie było... xD taaak.
''Nawet gdyby tu pinwgin stał i Ci prowadził trening,
masz robić COŚ, a nie się obijać'' ...i wszystko jasne ! xD
A dzisiejsza noc spędzona z moim najwspanialszym mężem...
Łuhuuuuu ! Księżniczki pustaków wreszcie razem ! Mmmm...
Wspaniałe, nieprawdaż...? taaaak.
Emil, mój, mój, mój !
Czałusy (hm.. pierwszy raz od x notek...) :* (hurra ?)