Jest mi źle. Czuję się źle. Uważam, że moje samopoczucie jest złe. I nie rozumiem zupełnie, dlaczego mnie nachodzą tak dziwne myśli. Totalnie nie na miejscu. Przecież nawet na dzisiejszych zajęciach mówiliśmy, że ludzie w naszym wieku o tym nie myślą. Nie powinni myśleć. Bo jesteśmy za młodzi, bo powinniśmy skupić się na życiu, na działaniu, emocjach. A mnie nachodzą takie dziwne myśli. I chce mi się, kurwa płakać. Bo nie mogę nic z tym zrobić. Mam totalnie i kompletnie związane ręce. I nie ważne, że jestem na starcie swojego życia. To się nie liczy. Myślenie młodego nie różni się, jak widać, aż tak od myślenia człowieka dorosłego. Przemijanie jest chu.owe. Życie krótkie. Za krótkie. A później? Co później... Chyba nawet znak zapytania nic tu nie da. Nikt na to pytanie nie odpowie. Bo nikt tego na pewno nie wie. Dziwnie. Bardzo dziwnie, że człowiek w moim wieku myśli o takich rzeczach, zamiast zajmować się swoim licencjatem. No, ale czym jest głupi licencjat w obliczu śmierci ;P Moje standardowe, od niedawna, teksty. Czym jest to wszystko, skoro i tak to minie, nic nam to nie da. Urodziliśmy się z niczym i umrzemy z niczym. Moje myśli egzystencjane zostawię teraz w spokoju, skupiając się na tym, że jednak skoro żyję i mam się dobrze, to może warto coś z tym zrobić. I może warto wykorzystać jednak ten czas, a nie pogrążać się w dekadenckich nastrojach rodem ze "Śmierci" Dąbrowskiego. Ku.wa, jaka ja się mądra zaczynam robić...aż mnie to zadziwia...