wczorajsza alternatywa, karaoke.
a na zdjęciu sukienka, która ostatnio przemoczona przylegała do jej ciała, kiedy to szła w deszczu do domu. nie zastanawiając się nad dawaniem niepotrzebnej nadziei, plotkami i innymi inowrocławskimi gównami. do szczęścia brakowało jej żółtego camela i zapalniczki, nie tej, która została rozwalona któregoś wieczoru w alternatywie, ale na przykład z cytrynami. mniejsza o to. tak sobie szła, odbierając lub nie telefony od osób, z którymi chciała lub nie chciała rozmawiać. zazwyczaj nie odbierała. po co. po co znów dowiadywać się czegoś, o czym wiedzieć się nie chce? albo komplikować komuś życie, zupełnie nieświadomie. po prostu jestestwem. na pewno jest w niej co nieco tego zła, o którym wszyscy mówią, ale chyba nie tak dużo...?
[melduję, że zdjęcie musiałam zmienić z powodu nieprzestrzegania praw prywatności osobistej. tak.]