Taka piękna chmurka, że nie mogłam się oprzeć. To był dzień z dziewczynami: Olą, Alą, Weroniką, Kinią i Kamilą. Pamiętam tą chwilę. Siedziałyśmy sobie na rzeszowskich bulwarach i było świetnie.
Teraz mamy już szkołę, ja już wykańczam się psychicznie. Nie ma to jak ukochane nauczycielki od fizyki i matematyki. No tak, każdy kocha "intensywne" myślenie pierwszego dnia szkoły i przedługie prace domowe, przecież to takie cudowne. Szczerze to chce mi się rzygać tym wszystkim. To już w pewnym sensie nie ta sama szkoła, coś się zmieniło, ale nie potrafię jeszcze ocenić czy na lepsze czy na gorsze. W każdym razie jest straszny tłok, na korytarzach dosłownie się przepychamy, hałas, szum i ogólnie te pierwsze klasy działają mi na nerwy. Mój rocznik chyba nie był aż tak upierdliwy... Mam nadzieję. Na pewno było nas mniej!
Nie zjadłam dziś nic porządnego i może przez to boli mnie głowa. Moja ulubiona zupa stoi w lodówce, a ja po szkole postanowiłam zapchać się lodami i batonem. Potem jakieś kanapki u kasi i nektarynka. Coś czuję, że to się źle skończy. Głódówki to ja nie planowałam, ale jakoś nie chce mi się jeść albo po prostu najzwyczajniej w świecie nie mam na to czasu. Chyba muszę ograniczyć wyjścia ze znajomymi. Przez to posprzeczałam się dziś z mamą i źle się z tym czuję. Dawno tak nie było, zawsze się jakoś dogadywałyśmy, a tym razem skończyło się na tym, że wyszła z mojego pokoju z nieprzyjemnymi dla nikogo słowami i zamknęła za sobą drzwi. Ciekawe co będzie jutro. Chyba trzeba będzie przeprosić. Nie lubię kłótni... Z NIKIM.
Kiss me hard before you'll go