Nadmorze.

Z okazji jednego dnia wolnego pojechaliśmy do Haarlemu, a z okazji drugiego dnia wolnego pojechaliśmy nad morze. Wszak do plaży mamy tylko 26 km (mówi Google maps), żal nie skorzystać. W dodatku Renia tak dawno nigdzie nie była, trzeba ją trochę przegonić, żeby ruszyć te konie mechaniczne śpiące od dłuższego czasu pod maską. Pogoda wydawała się być wspaniała, wszyscy nam zazdrościli wolnego właśnie wtedy.

Mhm.

Pojechaliśmy.

Było- jak widać na obrazku. Ciepło. Ale tyle wilgoci w powietrzu, że nie dało się oddychać. Powietrze zlewało się z morzem. Pospacerowaliśmy po piachu (żeby nie było), nazbieraliśmy muszelek na zamówienie i po godzinie wyruszyliśmy w drogę powrotną. 

Odjechaliśmy...może 5km? Wyszło piękne słońce. Dziękujemy ci, morska bryzo, za twe hojne dary. 

Wniosek z tego jest jeden, a zarazem rada: plażing i smażing w tym dziwnym kraju nie funkcjonuje, dlatego jak chcecie miło spędzić dzień wolny- idźcie do parku w centrum.

Piosenka wyjazdu:

http://www.youtube.com/watch?v=QK8mJJJvaes