9 dni. Tylko 9 dni... Cieszy mnie to niezmiernie, choć przyznać muszę, że czas zapierdala jak nigdy. Oczekiwanie na upragniony koncert umilam sobie bardzo przyjemnymi pogawędkami na skype z Parem Sundstromem czyli basistą Sabatonu. Wydaje się być naprawdę miłym facetem ;)
Tak więc od kilku już dni studiuję namiętnie mapę Łodzi, uwzględniając numery tramwajów i lokalizacje calodobowych stacji benzynowych. Wolę studiować owe mapy, niż vademecum z matematyki - nie wiem jeszcze, co bardziej się przyda: jutro próbna matura, za 9 dni z kolei w obcym miejscu grozić mi będzie kompletne zgubienie... :)
Powinnam pisać częściej. Uciekają mi pojedyncze zdarzenia, a szkoda. W sobotę tj. 30.10 miał miejsce całkiem fajny koncert Halloweenowy - Drums Project, Legenda, Eternal Grass i Ars Moriendi. Straszyłam ludzi jako upieprzone krwią zombie. Podobno całkiem realistycznie :] A co fajne, obecnością zaszczycił mnie Czubuś :) Mógłby przyjeżdżać częściej... Mógłby zostawać dłużej... Mógłby...
Cały świat jest dziś przeciwko mnie. Dlaczego?
1) Kto do cholery wymyślił lekcje angielskiego we wtorki w godzinach 20:25-22:00 ?! :[
2) Kto do cholery wymyślił próbną maturę z matematyki?! Nie wystarczy jedna we wrześniu, kolejna u schyłku listopada? :[
3) No i wreszcie kto do cholery wymyślił pięć szwów, które (jak się okazuje) towarzyszyć mi będą na koncercie w Łodzi?! Pogo & Stitches. Awsome. Już to widzę.
Dlatego właśnie idę spać. Dobranoc.
Photo: moje glany, moje nogi. W Malborku. 30.09.2010. Felek, the photomaster, of course.
edit (01:23) : mucha w moim pokoju ma ADHD.