Pierwsze zdjęcie to moja mama jako paparazzo, strzela mi foty, gdy nie patrzę. Jestem brzydka, to ucięłam sobie głowę. Wiem, że mam tłuste nogi, ale żywię nadzieję, że żaden fashionista mnie nie zabije. No i podziwiajta moje udowne glany urody wielkiej. Heh, przynajmniej one.
Rozważam w ogóle sens wyprawy do urzędu po paszport. To straszliwie drogie przedsięwięcie, a potrzebny mi tylko do założenia internetowego konta bankowego w Norwegii, żeby transfer piniążków kosztował tylko 30 koron, a nie 70, jak w przypadku tradycyjnego przelewu. Co to za cholerny kraj, ta Norwegia. Jedyna jego zaleta, to wysokie zarobki- pod warunkiem, że się tam nie utrzymujesz. Chleb z ziarnami- 17 zł. Bawiło mnie znalezienie mrożonej pizzy za jakieś 7 zł, to jak w Polsce. Polka, która była tam dłużej o 2 tygodnie, radziła mi nie przeliczać koron na złotówki w sklepie, bo można zwariować. Snickers- prawie 7 zł. Płyn Listerine- 40 zł.