"W ciemnej uliczce w Dolinie Śmierci stał mężczyzna ubrany w czarny, skórzany płaszcz. Pochylał głowę okrytą kapturem, tak, że było widać jedynie żar papierosa, który z każdym pociągnięciem zmniejszał się, aż w końcu rzucił go na kamienną dróżkę, przygniatając skórzanym butem.
Pociągnął nosem, rozejrzał się dookoła po czym wyciągnął pistolet i strzelił w drugi koniec uliczki. Dla zwykłego oka ofiara była niewidoczna, on zaś mógł wyczuć jej zapach -strach aż drażnił jego nozdrza przyprawiając go o frustracje. Czemu ludzie są tak głupi? Zabijają, by potem samemu umrzeć ze strachu.
Jego niezawodna ręka wycelowała prosto w głowę zabójcy i zanim ten zdołał się zorientować, że ktoś na niego poluje, padł na ziemię martwy. Podszedł do niego spokojnym krokiem, przeszukał kieszenie, wyciągnął paczkę papierosów i szturchnął go czubkiem buta, odwracając na plecy.
-Ładnie -stwierdził, patrząc na krwawiącą dziurę w jego czole. Trafił w sam środek -praktyki u Mistrza Smile'a niewątpliwie wpłynęły na jego umiejętności. Ba! To właśnie jemu zawdzięczał wszystko, co potrafił.
Zrobił duży krok, przechodząc przez trupa i otworzył kontener ze śmieciami -gdzie zamiast śmieci leżała młoda, rudowłosa kobieta z poderżniętym gardłem i dzieciątkiem zawiniętym w beżowy szal.
Zapewne każdego zdziwiłby fakt, iż dziecko pomimo wszystko było spokojne i jedynie spoglądało na mężczyznę z zaciekawieniem.
-Witaj Royzz -szepnął biorąc małego na ręce i podnosząc wysoko w górę. -Oj będzie z ciebie pożytek, oj będzie..."
autorstwo moje ofc :P
Kocham Cię słoneczko ;**
I jestem mega zazdrosna...
Wiesz o tym.. -.-