Oczy ma zapłakane jak morze
Nie patrzy na tą chwilę nie patrzy za siebie
Wspomina przeszłość i patrzy w dal
Łzy po policzkach spływają słone
W swojej dłoni trzyma srebrne serce
Które chciała mu podarować
Nie zdążyła bo on ją zostawił
Mówiąc że jej nigdy nie kochał
Zostały odcięte jej skrzydła
Zostało jej odebrane serce
Już wiele razy zranione
Teraz już się go nie uratuje
Nagle wstaje wychodzi z domu
I wędruje drogami po lesie
W ręku gruby szary sznur niesie
Idzie w głąb cichego lasu
Zapłakana przywiesza go na drzewie
A zaraz ona na nim wisi
Ostatnia łza leci z oka
I nagle iskierka zgasła
Miała nadzieje że on po nią przyjdzie
Że uratuje z nici rozpaczy
Niestety nigdy się nie doczeka
Bo on w sercu innej siedzi