photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 27 GRUDNIA 2015

3.

PODSUMOWANIE 2K15!


Początek stycznia był dla mnie dość trudnym okresem, ale dzięki temu, że miałam wsparcie w bliskich mi osobach udało mi się przejść przez ten początek roku bez większego szwanku. Styczeń niesie za sobą wiele złych wspomnień, jak i cały 2014 rok. Wydarzenia z tego okresu wyparłam z pamięci i postanowiłam się tego trzymać. Luty tego roku był bardzo sympatycznym miesiącem. FERIE! Ferie były wspaniałe, choćby dlatego, że w domu byłam całe dwa tygodnie tyle co nic. Luty był przepełniony imprezami i głupimi decyzjami, które później odbiły się na mnie po raz kolejny w lutym zaczęłam poznawać życie, dowiedziałam się o sobie wszystkiego czego chciałam, nie bałam się próbować niczego, a zakazany owoc smakował jeszcze lepiej. W marcu trzeba było się wziąć za naukę i poprawianie semestru z matematyki, tak matematyko nienawidzę Cię i nigdy tego nie zmienię. Marzec dał mi wiele do myślenia. W marcu zmieniło się moje nastawienie do siebie, przez pewien czas nie byłam ani trochę dumna z podejmowanych przez siebie decyzji, ale żyłam z tym i robiłam rzeczy, których własciwie nie chciałam robić. Co gorsza po prostu nie wypadało. Marzec w ogóle minął szybko, a matematyka została w mgnieniu oka poprawiona. Kwiecień zapamiętałam bardzo dobrze, dużo się działo, w środowisku szkolnym i moim życiu prywatnym. Robiło się coraz cieplej, coraz bardziej chciało się WSZYSTKO. Lubiłam tegoroczny kwiecień. Przyniósł mi wiele dobrego, w ogóle ten luty przyniósł mi coś na co może czekałam całe życie choć niespecjalnie tego szukałam(?)
W kwietniu jednak nie działo się nic specjalnego, jedyne co utkwiło mi w głowie to ostatni dzień kwietnia i impreza za miastem, chociaż bardzo nie chcę tego pamiętać. Maj był ciepły, maj był idealny, te wszystkie zapachy, to słońce, to cudowne ciepło. Szkoda tylko, że wszystko w co wierzyłam miało zniknąć tak zwyczajnie. Było źle, było kurewsko niedobrze mimo tej przepięknej pogody mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że tryskałam nienawiścią do ludzi na wszystkie strony świata, ale dostałam też jednoznaczny sygnał od siebie, że kurde coś jest nie tak. Że ja chyba czuję coś tam w środku, że chyba jest mi źle, że TĘSKNIĘ. I byłam twarda, bo nigdy nie próbowałam trzymac nikogo na siłę. I po sześciu dniach od całej sytuacji wszystko wróciło do normy, jakby kurwa nic się nie stało. A we mnie wszystko przewracało się i przewracało. Przeplatane uczucia. Od miłości do nienawiści. I tak naprawdę nie wiedziałam czy to możliwe, żeby znienawidzić kogoś jednocześnie go kochając. I wiele razy płakałam, piłam i robiłam wszystko, żeby tylko nie daj Bóg nie myśleć o tym, że jest mi przykro. I udawałam, udawałam, że jest dobrze. I byłam zawiedziona, że sobie na to wszystko pozwoliłam. Że izolowałam się kilka lat od uczuć ludzkich tylko po to, żeby zjawił się ktoś kto to wszystko zepsuł. Czy straciłam? Dowiem się dopiero pod koniec roku. W maju wyprawiłam swoje 18-ste urodziny o  których nawet nie będe tu wspominać, bo ja z nich nie pamiętam kompletnie nic. Czerwiec, upały, dużo pieniędzy spowodowało duże zainteresowanie znajomych, nagle każdy chciał wiedzieć co u mnie, każdy chciał gdzieś iść, coś robić, smutna prawda.
Koniec roku szkolnego, cudowna wisyta w szpitalu. Dużo dużo alkoholu, taki trening przed wakacjami.
I jak całe pół roku, jeszcze więcej łez z dnia na dzień. Dużo wahań. Wiele wspaiałych chwil i wiele tych w których najchętniej wyrwałabym sobie serce, wjebała je do worka z kamieniami i utopiła w Wiśle.
Lipiec, pierwsze dni lipca były fajne, bo go widziałam? Bo mogłam go widzieć, bo mogłam mówić, BO MOGŁAM SIĘ NAJEBAĆ. Lipiec wypełnił się ogromną tęsknotą i próbą wyparcia z siebie tej myśli codziennymi imprezami. Wszystkie kończyły się tak samo. WSZYSTKIE. Przez pewien czas nawet wmawiałam sobie, że mam dużo czasu, żeby o wszystkim zapomnieć, że my tego nie chcemy, że będzie łatwiej. I kurwa dzień w dzień budziłam się z tą myślą, a zasypiałam totalnie sponiewierana płacząc jak bardzo jestem zakochana. Koniec lipca w ogóle wypieram z pamięci nie będę o nim wspominać, bo zrobiłam najgłupszą głupotę na świecie, ale stało się. Sierpień. Sierpień znienawidziłam do reszty, boże jak ja bardzo chciałam, żeby on się skończył. Tyle pustych obietnic, słów które na ogół powinny mieć jakieś znaczenie, a kompletnie go nie miały. W sierpniu wylądowałam w szpitalu co do końca miesiąca uziemiło mnie w domu i za to nienawidzę tego miesiąca. Już nie mogłam wyjść iść się najebać i udawać, że wszystko u mnie okej. Mogłam tylko siedzieć w domu i siedzieć w domu. I jeść i oglądać telewizję, która była równie chujowa jak to, że nie mogłam iść i zapominać, a miałam coraz mniej czasu. I nie zapomniałam z końcem sierpnia dałam sobie spokój, poddałam się, nawet ze sobą nie walczyłam. I żyłam sobie cały wrzesień między piekłem a niebem, ale nawyki z wakacji dalej zostały, dalej piłam. Bo niby co? Mam 18 lat i nie mogę? I żałuję, żałuję, że byłam w stanie na rzecz czegoś co teraz dało mi wiele do zrozumienia tak się upodlić. Październik dał mi wiele nadziei znów, znów miałam zostawić całą przeszłość za sobą, znów dokładnie pierwszy dzień października, bo dzień wcześniej obchodziłam dzień chłopaka. pierdolę w dupę cały ten październik również. Nic mi w nim nie wyszło. Listopad? Właściwie nie widzę w tym miesiącu nic szczególnego o czym mogłabym pisać, bo chyba nie powinnam przyznawać się, że po raz kolejny uwierzyłam w słowa, które bardzo mocno jebią kłamstwem, ale jestem cierpliwa, jeszcze poczekam. 
Teraz mamy grudzień, urodziny, święta, za kilka dni sylwester. 


Wyciągając wnioski z powyższej notatki życzę sobie więcej siły, żeby nauczyć się mówić sobie "nie". Życzę sobie więcej uśmiechu, ale to już kwestia tego jak dobiorę do tego ludzi, którzy będą mi go dawać.
Życzę sobie więcej stanowczości, żebym przestała się wiecznie starać o to, żeby być idealną, żeby za wszelką cenę nie stracić tego co chcę mieć przy sobie. 
I życzę sobie, żebym w końcu mogła znaleźć ludzi dla których warto wszystko.
Ludzi, którzy tak jak ja dla nich skoczę w ogień. Ludzi, którzy nie wykorzystają tego, że staram się być dobra.
Ludzi, którzy nie skrzywdzą mnie żadnym słowem, ŻADNYM.
Ludzi, którzy w każdej sytuacji będą ze mną szczerzy, a nie dowiem się prawdy przez kogoś kto wie od kogoś a temten ktoś od jeszcze innego ktosia.
Życzę sobie, żeby nikt nigdy nie okłamywał mnie więcej w taki sposób.
Życzę sobie, żebym zmieniła siebie, swoje zachowanie i żebym była dobrą osobą.
Życzę sobie, żeby mnie ktoś kochał.
I życzę sobie świętego spokoju, bo tego potrzebuję najbardziej.

*Nie spodziewałam się, że taka mała głupota jak podsumowanie roku zmieni moje nastawienie wobec większości znajomych mi osób, że pokaże mi moje błędy.
Z góry zaznaczam, że jeżeli ktoś poczuł się urażony przez to co tu napisałam, nikogo nie obwiniam za te wszystkie smutki, sama sobie jestem winna. Ale te dni, kiedy byłam szczęśliwa zawdzięczam wszystkim kłamstwom, które zdążyłam usłyszeć w ciągu całego roku. 
SERDECZNIE DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM MOIM ZNAJOMYM ZA CAŁY TEN ROK.  ;) 

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika nikiminasz.