Neymar:
Dni mijały a moja radość nie malała. Zachowywałem się jakbym był na haju, naćpany miłością. Czas spędzony na wyspie naładował moje akumulatory na maksa dlatego jadąc dziś na trening czułem jakbym leciał. Wyglądałem jak kretyn prowadząc auto i uśmiechając się sam do siebie.
Niestety uśmiech zszedł mi tuż przy bramie wjazdowej na stadion. Przyd nią gromadzili się dziennikarze i fotoreporterzy. Jak hieny krążyły wokół wjazdu. Kiedy tylko zauważyli moje auto rozpoczeła się scena jak z polowania. Strzelali we mnie fleszami aparatów i przekrzykiwali się jeden przez drugiego. Byłem wdzięczny swojej intuicji za to,że podpowiedziała mi jakim autem powinienem jechać. Czarne szyby, za ktore niedawno otrzymałem mandat teraz spisały się idealnie. Niestety auto nie było dzwiękoszczelne i dokładnie słyszałem pytania dziennikarzy. Wszyscy wrzeszczeli pytając o Esterę i jej stan psychiczny, ktoś pytał dlaczego jestem sam i gdzie moja ukochana. Byłem niemal pewny,że jutro w gazetach bedą spekulacje,że mój związek nie przetrwał tragedii jaka nas spotkała.
Na szczęście jak wiedziałem jaka jest prawda i nie było w niej nic smutnego.
Ochrona w koncu odzieliła sępy od bramy i mogłem spokojnie udać się na trening. Nie zamierzałem nic komentować w sprawie mojego związku i tego co się działo i dzieje. Tą sferę swojego życia zamierzałem zachować tylko dla siebie i moich najbliższych.
Estera została na wyspie, tam czuła się bezpiecznie, nie była jeszcze gotowa na zderzenie z rzeczywistością. Nawet przez moment się jej nie dziwiłem i szczerze podziwiałem,że jest tak silna. Przez ten czas na wyspie nie dała znać po sobie,że tak wiele przeszła, tylko raz wspomniała tamte wydarzenia i nigdy więcej o nich nie mówiła. Ja nie miałem śmiałości pytać, poza tym sama myśl o tym wywoływała we mnie ból serca i skok ciśnienia.
W szatni przyjaciele rzucili się w moją stroną witając mnie serdecznie
- Jest nasz nowożeniec!- krzyknął nagle Dani a w szatni zapanowała cisza jak w kościele. Wszyscy patrzyli na mnie w oczekiwaniu,że coś odpowiem. Połowa z kumpli miała otwarte buzie, druga połowa nie wiedziała chyba na kogo ma patrzeć bo skakali wzrokiem to na Daniego to na mnie. Poklepałem przyjaciela po ramieniu i się uśmiechnąłem
- Straszna z Ciebie plotkara Alves, nic Ci nie można powiedzieć bo jak papuga wszystko wypaplesz - powiedziałem a Dani spóścił wzrok w akcie pokuty
- Ney co to ma znaczyć?- zapytał Gerard
- Ok to Wam powiem skoro plotkara już póściła parę- rzekłem składając dłonie do przemowy
- Sorry Junior, wymkneło mi się - dodał Dani
- Tak wiemy,że wiele rzeczy Ci się wymyka, szczegolnie piłki ale i tak Cie kochamy - odpowiedziałem przyjacielowi i dodałem
- Miałem Was zaskoczyć ale skoro już się wydało to owszem. Tydzień temu Estera i ja wzieliśmy ślub - usmiechnąłem się szeroko do kumpli a oni jak w chórze zaczeli głościo budzeć: uuuuuuuuuuuuuuuu
- było to tylko ślub w urzędzie dlatego chciałem Was wszystkich zaprosić w sobotę na wyspę ponieważ to własnie tego dnia zlozymy przysięgę przed Bogiem i bardzo chcemy by byli z nami nasi przyjaciele i rodzina. Bez dziennikarzy i fotografów - dodałem
- no to przepadłeś chłopie, żona to petla na szyję - powiedział Xavi i głośno sie zaśmiał
- odezwał się znawca - dodał szybko Iniesta
- ok w sobotę ślub a kiedy kawalerski?- zapytał Leo co bardzo mnie zaskoczyło bo on do imprezowiczów nie należy
- spokojnie Leo, jako drużba już wszystko zaplanowałem, jutro o 20 stawiacie się wszyscy u mnie. Fifa, piwko i karaoke czyli najlepszy wieczór kawalerski życia - krzyknął Dani radośnie
- a gdzie panienki?- zapytał z wyrzutem Gerard
- tobie to chyba życie zbrzydło albo dawno nie oberwałeś od Shakiry. Panienek się zachciało hahaha- Barta trącił Gera w bok żartując sobie z niego.
- A wy na pogaduchy tutaj przyszliście panienki?- głos trenera przywołał nas do porządku
- Trenerze kolejny z nas przepadł, jutro odprawiamy tańce załobne za Neymara bo żony mu się zachciało - Gerarda nadal się trzymały żarty
- No proszę, no to mam Ci gratulować czy współczuć syny? - zapytał trener
- Gratulować oczywiście Trenerze- powiedziałem uradowany a Enrique przytulił mnie gratulując głośno
- Jutro o 20 u mnie, pamietajcie panienki, trenerze Ty też - rzekł Dani i poszliśmy na trening
Po murawie latałem, byłem pewnien,że unosze się kilka centymetrów nad ziemią ze szczęscia. Chłopaki nie przestawali sobie stroić żartówna temat żon.
Po treningu pojechałem do domu dalej zajmować się organizacją ślubu i wesela. Obiecałem Esterze,że wszystkim zajmę się sam a mówiąc to miałem naprawdę na myśli wszystko z suknią ślubną włącznie. Do jej wyboru potrzebowałem jednak kobiecej ręki i tutaj z pomocą nadciągneła mi Babcia Esterki.