Zdaję sobie sprawę, że za opublikowanie tego zdjęcia czeka mnie ugotowanie w błocie, czy coś w ten deseń.
Ale nie mam innych, a to fajne czasy były.
Ktoś mógłby powiedzieć, że znowu straciłam bezproduktywnie dwie godziny życia i naprawdę bezcennego w moim przypadku czasu. Bzdura. Właśnie odbyłam podróż do przeszłości. Jak to wszystko niesamowicie się zmienia. Dokładnie rok temu byłam zupełnie inną osobą. Miałam ten sam cel, ale uważałam go za zupełnie nierealny do zrealizowania, abstrakcję na miarę zdobycia Mount Everest, tak samo jak kilka podobnych wcześniej.
A jednak wszystko jest możliwe. Mało brakowało, a zapomniałabym. Impossible is nothing, krzyczą bilboardy. I mają rację. Należy tylko pilnować, aby nadzieja i rozpalona nią wiara cały czas były na miejscu.
Terapię wspomniami można wzbogacić o terapię uśmiechem. :)
Bo pięknie było.
I będzie!