Nie miała nawet pojęcie ile ma lat, gdzie się znajduje. Dziewczyna wstała. Po raz pierwszy się sobie przyjrzała. W jej ubiorze dominowały bardzo ciemne kolory. Wiśniowe martensy, czarne zakolanówki na dość chudych nogach, krótkie spodenki, szary top i czarna, skurzana kurtka. Brązowe, odcieniu czekoladowego włosy sięgały dziewczynie prawie do pasa. Niestety nie poznawała tej osoby, którą była. Odgarnęła grzywkę z czoła. Na dłoni zauważyła coś czerwonego. Krew. Poczuła lekkie mdłości. Chyba musiała nigdy nie lubić takiego widoku. Jednak chciała wreszcie wiedzieć co jest grane. Nie czuła się dobrze ale ruszyła przed siebie. Po jakimś czasie dotarła na skraj lasu. Od kiedy się ocknęła była to pierwsza rzecz, która ją ucieszyła. Chciała ominąć pobliskie krzaki. Niestety nie udało jej się to i sturlała się z górki. Na szczęście nie była wysoka. Kiedy się już pozbierała, zobaczyła drogę. Długą, pustą drogę. Nie pozostało nic innego jak iść dalej i czekać na cud. Po jakimś czasie nogi zaczęły jej ciążyć. Słońce było coraz wyżej na niebie, robiło się coraz bardziej gorąco. Pozostała sama nadzieja. Nie było to co prawda zbyt wiele, ale jej wystarczyło. Od kiedy się obudziła na nic więcej nie mogła liczyć. Droga dłużyła się strasznie. Była zmęczona. Miała dość. Zauważyła stary i obdrapany przystanek autobusowy. Chyba przez lata nikt już z niego nie korzystał. Słońce grzało niesamowicie. Musiało być koło południa. Zdjęła kurtkę. Wolała nawet nie myśleć jak teraz wygląda, choć tak naprawdę była tego bardzo ciekawa. Po tej nocy spędzonej w lesie. I jeszcze te siniaki. Znowu próbowała sobie coś przypomnieć. Byle drobnostkę, która dałaby jej jakąkolwiek wskazówkę kim była. Kim jest nadal. Nie pamiętała jednak zupełnie nic oprócz pobudki w lesie. Co się mogło stać, że tam się znalazła. Wybrała się na nocną wycieczkę i zabłądziła? Mało prawdopodobne. Biła się z jakimiś dziewczynami i w końcu postanowiła uciekać? Też jej to nie pasowało. Nie wiedziała nawet jaką jest osobą. Do czego byłaby zdolna. Co potrafi zrobić. A przecież nikt jej tego nie powie. Chciała podrapać się w nogę i wtedy zauważyła, że zza zakolanówki wystaje jakiś kawałek zwiniętej kartki. Pewna jej część była oderwana, ale mimo to udało jej się przeczytać resztę. Było to coś w stylu listu. Ale takiego zwyczajnego od jednej osoby do drugiej. Pisany pośpiesznie. Zaadresowany był do L, a brzmiał: I choćby nie wiem co się działo ja zawsze będę z tobą. Wiem co przeszłaś. Wiem, że nie ufasz ludziom tak jak kiedyś. Rzeczy się zmieniły. Nie jest już tak jak dawniej. Jednak mam nadzieję, że nasza przyjaźń nigdy nie ulegnie zmianie. To wszystko co razem przeszłyśmy& Ty znasz mnie najlepiej na świecie. Nikt inny tak mnie nie rozumie. Pamiętaj, cokolwiek zrobisz możesz na mnie liczyć. Podpisano K. O to właśnie chodziło, o takie informacje. Nie było to co prawda dużo ale już wiedziała coś więcej. Miała przyjaciółkę. Musiały długo się znać i bardzo wiele razem przejść. Jej imię z kolei zaczynało się na literę L. Laura, Lidia, Liliana, Luiza? Było to większość imion na tę literę, które znała. Jednak każde z nich brzmiało tak strasznie obco. Miała wrażenie, że żadne z nich do niej nie pasuje.