Było zimno, ciemno. A ona biegła. Szybko. Coraz szybciej. Jak najdalej. Byle daleko od tego miejsca. Wiele jak zwykle nie pamiętała. Wiedziała tylko, że krzyczał na nią. Znów ją szarpał. Nie miała pojęcia za co. Przecież nic źle nie zrobiła. Często takie sytuacje miały miejsce. Zupełnie bez powodu. Nic nie widziała. Był środek nocy a ona była w lesie. Ani trochę nie znała tego miejsca. Nigdy wcześniej tu nie była. Straciła poczucie czasu, nie wiedziała dokąd iść. Biegła na oślep. Przed siebie. Przynajmniej tak jej się wydawało. Chciała być po prostu jak najdalej. Nagle zahaczyła o jakiś wystający pień nogą i przewróciła się. Ostatnią rzeczą, którą pamiętała było zimno. Zimno i wilgoć. Czuła mokre liście i igliwie na twarzy. Nie przeszkadzało jej to. Stała się obojętna. Otaczała ją ciemność i uczucie niepokoju. Ukradkiem dostrzegła jakiś ruch niedaleko między drzewami. Wiedziała, że ktoś ją obserwuje. Bała się jednak tylko przez chwilę. Jej powieki stawały się coraz cięższe. Zamknęła powoli oczy. Potem nie było już nic.