szczególnie w listopadzie.
nie wiem, co szczególnego jest w tym schizofreniczno-paranoidalnym miesiącu, ale powoduje on, że człowiek staje się wrogiem, szczególnie dla samego siebie.
z jednej strony cieszy się, z widoków, z uczuć, z myśli, po czym po chwili radość zamienia się w drwiący śmiech, zawierający bezsens, bezsilność i bezradność.
Listopad to jednak nie pora roku, to stan duszy, który może przeciągnąć się do maja.