... chyba zaczynam tonąć we własnych przemyśleniach, dławiąc się nadmiarem słów... wciąż szukając sensu ... dochodzę do coraz bardziej przygnębiających wniosków... może lepiej jest w ogóle nie myśleć ... dać się porwać chwili zapomnienia i posmakować prawdziwej spontaniczności... nienawidzę tego momentu kiedy dochodzę do tego, że w sumie nie potrafię dostatecznie jasno określić o co mi tak właściwie chodzi... i że po prostu wszystko sobie skutecznie komplikuje... Po co komplikować ?? może rozwiązaniem będzie spojrzenie z innej perspektywy i dostrzeżenie jakże wspaniałej "drugiej strony medalu"
"BYĆ SZCZĘŚLIWYM! --- tego trzeba się uczyć.