Siedzę sobie z obrzydliwym Capuccino w pokoju i próbuję się obudzić. Uzależniłam się od piosenek Amy Winehouse. Kocham jej głos, rytm tych piosenek i słowa. Cudowne. Aż żal, że tak wspaniała, prawdziwa gwiazda, które nie używała symulatorów do piosenek ani nie świeciła piersiamy w teledyskach musiała tak szybko odejść. Uhhh... Właśnie wgrywam jej piosenki na komórkę. A jak w szkole? Hm... normalnie, piątka z odpowiedzi z Przyrody, poprawa z Anglika jeszcze nie wiem co. Idę spać, Capuccino nic nie daje, idę spać. Jeszcze zaraz do książek, i znów spać. Czuję, że muszę coś zmienić od teraz... Ten sam plan dnia, ten sam układ dnia. Zbyt mało ciekawe...