Czuję się troszeczkę wypalona. Pewnie dlatego wstawiam zdjęcie z zeszłego roku, ale przedstawia miejsce (albo jego fragment), do którego nie mam odwagi pójśc. Bo zawiera tak wiele wspomnień z czasów liceum. Tak wiele myśli. Chyba czas pójść naprzód;)
Zalew. A ja?
Po dziesięciodniowym pobycie w szpitalu wreszcie się wydostałamna wolność. Wyszłam i.... To dziwne, ale chciałabym tam wrócić chcoiaż na chwilę. Nigdzie nie musiałam biegać, niczego nie musiałam załatwiać. Żadnego wyścigu szczurów. Normalnie ludzie, pracujący tam, uśmiechajacy się, gadatliwi, generalnie fajni. A tu? Tu świat jest o wiele bardziej niebezpiecznmy.
Także znalazłam się na zewnątrz ze zdiagnozowaną chorobą na całe życie, glukometrem z paskami testowymi oraz penem z wkładami z insuliną.
I wiesz co? Albo ten fakt jeszcze do mnie nie dotarł, albo mam silny charakter, bo jakoś niespecjalnie się tym przejęłam.
I generalnie nie mam na co narzekać:D