Tytuł tego bloga musiał ulec zmianie. Niestety nie jestem już nastolatką, chociaż nadal jestem głupia... niektóre rzeczy po prostu się nie zmieniają. Ale "marzenia głupiej nastolatki" tu już po prostu nie pasują.
Do rzeczy! Nieszczęścia nadal nas nachodzą... parami, trójkami, dziesiątkami. Dość łatwo moźna sobie poradzić z przeciwnościami, gdy masz przy sobie bliskich, przyajciół, partnera. Ludzi, którym możesz bezgranicznie ufać. A co się dzieje, gdy ich zabraknie? Co się stanie z Tobą, gdy Twój mały świat się zawali i zostaniesz z tym sam?
Coś się zmieniło. Mój świat zaczął się zawalać, w jakimś stopniu. I choć są koło mnie osoby, na których mogę polegać to jest ich dużo mniej niż rok temu. Co się stało? Dużo się stało. Wiem, że w wielu przypadkach jest to moja wina, w innych przypadkach jest to wina moich bliskich (ex-bliskich?). Stało się i już trochę za późno, żeby to naprawiać. Trudno, bywa. Ciężko było, ale się pozbierałam. Doceniam teraz jeszcze bardziej tych, którzy są przy mnie mimo wszystko.
Ale wróćmy do głównego tematu. Do mojego zawalającego się świata. Nie, nie mam zamiaru tu pisać o tym co się dzieje, wypłakiwać się i żalić. Nie, to nadal nie jest mój styl. Potrzebuję gdzieś uzewnętrznić to, że wszystko ma coraz poważniejsze konsekwencje i jeśli się nie zmobilizuję to popadnę w ruinę. Nie tylko psychiczną, ale i fizyczną. Detoks i spokój - moje nowe motto, przynajmniej na jakiś czas. Oczywiście nie całkowity detoks i kompletny spokój. Tak się nie da. Ale coś trzeba zmienic na lepsze.
Dzień pierwszy:
O tym jak zjadłam śniadanie i się nie zrzygałam.
Niby drobnostka, ale dla mnie to bardzo duża zmiana.
A teraz sama sobię życze powodzenia i idę się motywować do poprawy stanu mojego ciała i ducha.