od rana
życie piździ w rajty
(Kaja Kowalewska)
5 stycznia, zima w porcie.
Ciągle próbuje znaleźć jakiś pozytywny aspekt tego co dzieje się na zewnątrz. Ale to co najlepsze przecież jest w środku, tutaj jest koc, jest kubek ogrzewający skostniałe dłonie, muzyka jest. Tylko moich 178 centymetrów szczęścia nie ma.
Toruń niech runie, zabrał mi go. Przeklęte pociągi. Chcę już piątek i Jego niepoprawnie niebieskie oczy. Chcę uwić sobie gniazdko w Jego silnych ramionach i gnieździć się tam cały weekend i tylko słuchać jak oddycha i mówi. Kolekcjonować słowa, lawirować pośród sensów. Uśmiechać się kiedy się uśmiecha.
"I widzisz? Jakos sie uklada. Powoli ale do przodu" - oczywiście, że się układa, bo jest. Karze mi sie uspokajać i nie martwić, bo mamy siebie i mamy już wszystko. Kocham go całym sercem.